piątek, 31 lipca 2020

world where you can't feel anything is lonely

you dont know what anyone else is feeling
so i don't know how to interact with others


Imię: Nicolas
Nazwisko: Digerdöden
Wiek: 25 lat
Status krwi: Czystej krwi
Edukacja: Skończona szkoła magii Durmstrang
Różdżka: Odpowiednio giętka, pióro feniksa, głóg, 12,5 cala
Praca: Tatuażysta
Związek: Brka
Orientacja seksualna: Nieokreślona. Nigdy nie poczuł się częścią jakiegokolwiek społeczeństwa, więc nigdy nie odczuł miłości
Rodzina:
  • matka była uroczą kobietą, mającą fisia na punkcie czystości, która okropnie brzydziła się krwi. Jej oczkiem w głowie była jedyna córeczka, którą rozpieszczała nawet, gdy ta miała już dwadzieścia lat. Chociaż wydawała się miła i kochana, bywała cięta i wredna dla wielu osób. Znienawidziła własnego syna własnie przez rany, z jakimi wracał do domu. Nie tylko bała się jego krwi, ale braku reakcji na rany, temu szybko odsunęła go na bok, nie traktując go jak syna;
  • ojciec był temperamentnym człowiekiem, oczekującym od swojej rodziny szacunku, czasami za bardzo o tym przypominał. Córka też nie miała łatwo, za nią jednak stawała matka, z którą często się kłócili. Bywało, że dochodziło do rękoczynów. Dla syna był oschły i to on zazwyczaj dostawał za siostrę, jednak kiedy zauważył, że Nicolas niczego nie odczuwa, wyzwał go i stracił nim jakiekolwiek zainteresowanie;
  • starsza siostra była okropna, wiecznie dokuczała młodszemu bratu, który nigdy nie odczuł, że mogą być rodziną. Było to głównie spowodowane rozpieszczeniem ze strony matki, które doprowadziło do tego, że dziewczyna czuła się od niego o wiele lepsza, a on, jako dziecko, nie potrafił bronić się przed nią. Dopiero gdy pewnego dnia wrócił z otwartą raną na przedramieniu i z obojętnym wyrazem twarzy, ta stwierdziła, że jest obrzydliwy i więcej się do niego nie zbliżyła;
  • babcia miała taki sam charakter jak ojciec, była surowa i wymagające, na szczęście miała więcej empatii niż on i nie postanowiła zamykać wnuka w pokoju. Zamieszkał u niej, kiedy wracał ze szkoły na wakacje. Nauczyła go magii leczniczej i sprawiła, że uwierzył, że nie jest niepotrzebny. Bardzo dobrze ją wspomina, niestety zmarła po ukończeniu jego edukacji;
  • w swoim życiu poznał kilka ciotek i innych krewnych, niestety były to jednorazowe, albo nic nie znaczące spotkania z rodzicami o których szybko zapomniał. Jeśli chodzi o dziadka, zmarł bardzo szybko, jeszcze przed jego narodzinami. Zaś drudzy dziadkowie zostali zabici przez Śmierciożerców.
Osobowość: Starał się jak mógł, aby ludzie go zaakceptowali, lubili, aby miał z kim spędzać czas, aby nie być samotnym. Niestety im więcej razy zostawał odrzucony, tym bardziej w jego sercu gościła nienawiść.
Nicolas stara się często uśmiechać do innych i im pomagać. Nieznajomi widzą w nim spokojnego człowieka, który nie lubi mówić o sobie. Chłopak jest dobrym słuchaczem, ale bardzo opornie mu idzie opowiadanie o samym sobie, w tej kwestii zazwyczaj kłamie. Mężczyzna jest przyjaznym gościem, który woli zostać na uboczu. Typowy obserwator, który działa, kiedy zajdzie taka potrzeba. Nie wychyla się z tłumu i rzadko kiedy wciska swoje pięć groszy; zazwyczaj własne zdanie zostawia dla siebie. Nie daje po sobie poznać, że coś nie gra, smutek przykrywa uśmiechem, a problemy dobrym nastawieniem do dnia. Nie ma problemu aby współpracować z innymi, chociaż od zawsze wolał wykonywać wszystkie zadania osobiście i w pojedynkę. Charyzmatyczny chłopak, który potrafi znaleźć wspólny język ze swoimi klientami, a nawet opowiedzieć im zabawną historyjkę. Idealna osoba, z którą można spędzić czas wolny; jeśli uda się go namówić.
Tak na prawdę chłopak nie ufa nikomu i nie wierzy w żadne dobre słowa obcych ludzi. Szybko zapomina o spotkanych osobach, a tym bardziej o tym, co mówili. Nie zaprząta sobie głowy niczyją osobą, bo nie wierzy w czyste intencje drugich osób. Tyle razy był odrzucony, że nie robi to już na nim żadnego wrażenia; temu też nie szuka przyjaciół. Porozmawia z tobą, wypije kawę, może pomoże w trudnych sytuacjach, ale nie licz na długotrwałą i prawdziwą przyjaźń.
Jeśli chodzi o gorsze cechy: jest dość agresywny. Wydaje się bardzo spokojną i opanowaną osobą, nawet stara się na takiego kreować, niestety jeśli człowiek przedrze się przez jego granicę wytrzymałości.. bieda i dla Nicolasa i dla tego kogoś. Jest bardzo zawzięty i uparty, potrafi dążyć do celu po trupach, a jeśli wpadnie w złość, rzadko kiedy kontroluje swoje słowa i czyny. Bardzo często zdarza się, że kiedy już się uspokoi, nie pamięta co powiedział czy zrobił. 
Prawdopodobnie ma zaniżoną samoocenę: nie jest w stanie uwierzyć, aby komuś na nim naprawdę zależało. Nie wierzy także w komplementy czy tym podobne słowa, nie zwraca na nie żadnej uwagi. Czasami wydaje się bardzo obojętny na czyjeś uczucia i nieświadomie może tym kogoś urazić. Szybko wybacza ludziom, ale nigdy nie zapomina. Przez to, że nie czuje bólu, nie potrafi postawić się na miejscu drugiej osoby i ją zrozumieć, co czasami stawia go w świetle egoisty. Ma także problemy z niektórymi emocjami, nie potrafi ich wyczytywać z twarzy innych oraz nie potrafi określić niektórych swoich. Nosi w sercu dużo nienawiści do wszystkich ludzi, co nie pozwala mu na bliższe kontakty. Z drugiej jednak strony, gdzieś tam na dnie, ma w sobie miłość, którą nie ma komu okazać. 
Historia: Urodził się w Szwecji jako drugie dziecko bardzo szanowanego, szwedzkiego rodu czystej krwi. Kolejny potomek; wszystko zapowiadało się wspaniale, może prócz tego malutkiego faktu, że matka wolała swoją kochaną córeczkę, która była jej oczkiem w głowie. Mimo wszystko syn nie został odstawiony na bok, a ojciec chwalił się nowym członkiem rodziny niczym największym skarbem. Opowiadał, jak pójdzie do Hogwartu i jak stanie się potężnym czarodziejem, jak jego przodkowie. Niestety coś poszło nie tak. To nie była niczyja wina, to po prostu pech, że Nicolas był... inny. Wracając do domu nie informował rodziców o drzazgach, otarciach, skaleczeniach oraz nie rozumiał, dlaczego się o niego bali. Wtedy jeszcze nie wiedział, ale rodzice powoli zaczynali widzieć w nim potwora. Dziecko nie czuło żadnego bólu, nawet gdy zostało uderzone z otwartej dłoni, popatrzyło na ojca ze spokojem. Nie płakał, nie krzyczał, o nic nie prosił. Wracał do domu z kolejnymi ranami, które czasami nie odkażone okropnie ropiały i bardzo źle się goiły. Bywało, że wydzielały z siebie ropę, ale Nicolas nie zwracał na to uwagi. Pierwsza odpadła matka: widząc, jak syn wraca z krwią na niektórych częściach ciała, zaczęła się go bać i całkowicie odsunęła syna na bok. Kiedy odkrył w sobie dar rozmowy z wężami, stwierdzili, że nie ma dla niego przyszłości i spisali go na straty, twierdząc, że ten dar może mieć tylko Śmierciożerca. Wkrótce ojciec także przestał się nim interesować: kiedy byli na spacerze w parku, Nicolas wszedł na drzewo, a kiedy z niego spadł i połamał nogę, chciał dalej biec za wiewiórką. To był wstyd dla całej rodziny, a nawet dla całego rodu - z tego powodu został zamknięty w domu, gdy miał zaledwie sześć lat. Niczego mu nie brakowało: nie głodzili go, nie bili, nie zamknęli w ciemnej piwnicy. Nie pozwolili mu po prostu bawić się z innymi dziećmi, ani wychodzić na zewnątrz, ponieważ był tylko skazą i wstydem dla całej rodziny. W tym czasie zaczął się ciąć, w nadziei, że coś poczuje, a rodzina się go nie wyrzeknie. Niestety jedyne, co uzyskał, to liczne blizny. Wsparcia od siostry także nigdy nie otrzymał, więc pozostał sam. Jego wybawienie pojawiło się kiedy ogłoszono, że został przyjęty do nowej szkoły: nie do Hogwartu jak całe jego pokolenie, ale do Durmstrangu. Nikt nie dociekał jakim sposobem (prawdopodobnie ojciec porozmawiał z kim trzeba), w każdym razie, jego wyjazd do nowej szkoły był wybawieniem dla wszystkich: dla rodziny, która przeżywała "kryzys" oraz dla Nicolasa, który miał możliwość poznania normalnego życia.
Z czasem było lepiej. Na początku ukrywał swoje zdolności, poświęcając się nauce, udało mu się zyskać kilku przyjaciół, niestety większość się wyłamała, gdy dowiedzieli się, dlaczego jego rodzina się go wstydzi. Na szczęście nie został sam, czy to byli prawdziwi przyjaciele, czy ludzie, którym było go żal: nie wie. Mimo wszystko nie żałuje tych lat spędzonych w szkole, wspomina je bardzo dobrze. Gdy wracał do domu na wakacje, mieszkał z babcią. Rodzice postanowili go usunąć ze swojego domu i udawać, że nigdy nie istniał. Nie przeszkadzało mu to, bo nigdy ich nie kochał, a ich odejście było mu na rękę: babcia okazała się lepszą osobą. Chociaż była surowa i wymagająca jak ojciec, wykazywała większą empatię. Uczyła Nicolasa zaklęć leczniczych i pozwala wychodzić na zewnątrz: to było wystarczające, aby ją szanował, a może nawet i kochał. Niestety kiedy ukończył szkołę, nagle zmarła. Postanowił wyjechać do Londynu, który wydawał mu się nadzieją na lepsze życie.
Aparycja: Trzeba przyznać, że dość rzuca się w oczy, ze względu na swoje białe jak śnieg, ułozone niechlujnie i sterczące w kilku miejscach włosy i jasno różowe oczy, których kolor jest naturalny. Przypomina albinosa, ponieważ ma także bladą cerę; na szczęście nie ma problemy z przebywaniem na słońcu. Charakteryzuje się także dwoma małymi pieprzykami po prawej stronie brody. Ma wąskie blade usta, a kiedy się uśmiecha, pojawiają się małe dołeczki. Kiedyś spotkał się ze stwierdzeniem, że kiedy uśmiecha się szczerze, ma bardzo piękny uśmiech, który roztapia lód w sercu. Jest dość wątłej budowy, chociaż ma lekkie zarysy mięśni. Mierzy około metra osiemdziesięciu i prawdopodobnie jest na pograniczu niedowagi. Bardzo lubi biały kolor, dlatego też często chodzi w jasnych ubraniach. Jego ulubionym strojem jest biały trencz oraz żółty szalik, a na nogach zazwyczaj ma długie białe buty z czarnymi sznurowadłami, sięgającymi do łydek. Trzeba dodać, że jego nieodłącznym elementem stroju są białe rękawiczki; w ten sposób ukrywa blizny, niekiedy zastępuje je bandażami. Chociaż jest tatuażystą, nie ma na sobie żadnego z nich, ponieważ wie, że takowe szybko mu się znudzą. Zamiast tego nosi kolczyki w różnych miejscach: dwa w górnej części lewego ucha, po jednym na ustach, na pępku, na genitaliach, na obojczyku, a czasami nosi na brwi.
Umiejętności: Można powiedzieć, że częściej rzuca nożami, niż zaklęciami; jest wielkim miłośnikiem tych ostrych narzędzi, którymi uwielbia celować we wszystko, co może. W jego domu można znaleźć kilkanaście egzemplarzy cienkich nożyków, niektóre są nawet wbite w ścianę, w specjalną tarcze, czy nawet stół. Z tych rzekomo "normalniejszych" hobby jest rysowanie, najczęściej samym ołówkiem bądź węglem. Trzeba przyznać, że całkiem nieźle mu to idzie, skoro jest tatuażystą. Czasami projektuje coś specjalnego dla swoich klientów. Bez problemu zajmie się ranami nawet nie używając magii. W tajemnicy ma słabość do flory: w swoim domu ma kilka doniczkowych roślin, które pielęgnuje z zaskakującą dokładnością i czułością. Jest także miłośnikiem książek: tylko horrorów i thrillerów. Twierdzi, że tylko w ten sposób jest w stanie poczuć (a raczej sobie wyobrazić) ból. Pomagają mu one również w uspokojeniu się. Dobrze gotuje. Dawniej jeździł konno i na łyżwach, teraz minęło kilka lat i być może nie wyjdzie mu to tak dobrze, jak za czasów szkolnych. 
Zdolności magiczne: Jest wężoustym. Odkrył tę moc na placu zabaw, kiedy z piaskownicy wyłonił się nie duży gad. Bez problemy wymienił z nim kilka nic nie znaczących słów, które potem okazały się być wielkim problemem dla rodziców ów dzieci. Aktualnie ukrywa swój dar, chociaż go nie żałuje. Czasami ma wrażenie, że bardziej pasuje do nich, niż do ludzi. Ze swojej szkoły wyniósł sporą wiedzą na temat czarnej magii oraz zaklęć i uroków. Tego pierwszego rzadko używa, bo niestety nie ma gdzie, bywa jednak, że pozwala sobie na "odświeżenie pamięci". Drugą magię jednak stosuje częściej. Dość dobrze mu idzie warzenie eliksirów. Nie straszne są mu walki czarodziejów. Aktualnie uczy się magii niewerbalnej. Od babki nauczył się magii leczniczej, którą bardzo często stosuje na samym sobie. Bez problemy używa teleportacji, a od starych znajomych ze szkoły, nauczył się kilku rzeczy o magicznych zwierzętach. Dość sprawnie mu wychodzą zaklęcia obronne.
Ciekawostki: 
  • Trzeba podkreślić, że nie odczuwa bólu. Kaleczy się jak normalny człowiek, tylko tego nie czuje, co kiedyś prowadziło do poważnych zakażeń i długotrwałych uwikłań. Na szczęście dzięki magii jeszcze jakoś żyje na tym świecie, a aktualnie każdego dnia stara się uważać i dokładnie sprawdzać swoje ciało, korzystając z magii, aby wyleczyć rany;
  • Wierzy, że kiedyś spadną gwiazdy;
  • Nigdy nie wyczarował patronusa, prawdopodobnie dlatego, że nie ma silnego wspomnienia;
  • Ma Śnieżną Sowę, którą nazywa Haxa;
  • Ma uczulenie na czekoladę i truskawki;
  • W przyszłości planuje sobie wytatuować pół ciała - musi tylko znaleźć odpowiedni tatuaż;
  • Często sobie w samotności nuci;
  • Wierzy w reinkarnacje: Marzy, aby w następnym wcieleniu być zwierzęciem, które może latać;
  • Kiedy jego babcia zmarła, a on wyjechał do Londynu za pieniądze, które mu zostawiła, słyszy w głowie Głos. Można by pomyśleć, że to zwyczajne myśli, których Nicolas nie powie otwarcie, jednak Głos zdaje się być o wiele bardziej rzeczywisty; prawdopodobnie może na coś chorować;
Powiązania: Poznał w szkole kilku interesujących go ludzi, których dobrze wspomina i którzy prawdopodobnie będą pojawiać się epizodycznie. W Londynie mieszka zbyt krótko, by nazwać kogoś swoim przyjacielem, ale będąc w pracy, pojawią się dwa nazwiska jego znajomych z zawodu: Jill Valero oraz Julien Grayenere.
Prowadzący: Pandemonium. (hw) as pande.monium@wp.pl (mail)
Notka odautorska: Postać choruje na wrodzoną niewrażliwość na ból (HSAN5), tylko w latach 80 nie była ona odkryta (jeśli się mylę, daj znać), albo była pod inną nazwą (której nie znalazłam). W każdym razie brak odczuwania bólu nie jest super mocą, gdyby ktoś o tym pomyślał, a chorobą. Ogólnie to z chęcią z kimś popiszę, czy to dłuższy wątek z określonym celem, czy nic nie znaczącą wymianę paru opowiadań. Jeśli zależy ci na czymś ciekawszym, napisz.
Dodatkowe zdjęcia postaci: x x x x

wtorek, 28 lipca 2020

there is no justice, only death

Imię: Hannah
Nazwisko: de Conteville
Wiek: 21 lat
Status krwi: Półkrwi
Edukacja: Hogwart; Ravenclaw
Różdżka: Sosna i włókno ze smoczego serca, 12 cali, niezbyt giętka
Praca: Departament Przestrzegania Prawa Czarodziejów; kandydatka na aurora
Związek: Brak
Orientacja seksualna: Demiseksualna
Rodzina:
  • Mathieu de Conteville - ojciec Hannah, mugol. To wykształcony człowiek, który poza prowadzeniem firmy lubi się popisać w kuchni. Ma bardzo dobry kontakt z dziećmi, mimo pozornej surowości. Wywodzi się z francuskiego rodu o długiej historii, którego jest jednym z nielicznych pozostałych przedstawicieli. Przez wiele lat nie chciał się "bawić w to całe dziedziczenie majątków i herbatki u hrabiów", jak lekceważenie zwykł mówić. Spojrzenie na sytuację zmieniła mu matka Hannah, Victoria, przyjezdna. Poznał ją pod płaszczem ledwie chłopaka z kawiarni, lecz wizja presji społecznej nie odstraszyła późniejszej żony Mathieu. Po ślubie razem przeprowadzili się do Londynu.
  • Victoria de Conteville - matka Hannah, czarownica. Pracuje jako magizoolog, miłość do zwierząt zaszczepiła w dzieciach. W wolnym czasie pisze książki. Jest bardzo otwarta i rodzinna, czasem nieco oderwana z księżyca, co z pewnością odziedziczyła Hannah. O byciu czarownicą powiedziała mężowi tuż przed narodzinami bliźniaków, w końcu miały się one stać częścią magicznego świata. Mathieu przyjął wiadomość z niezwykłym spokojem i chętnie poszerzał wiedzę o czarodziejach.
  • Adrien de Conteville - brat bliźniak Hannah. Starszy o siedemnaście minut, zawsze lubił podkreślać swoje pierwszeństwo. Od zawsze mieli ze sobą dobre relacje. Został przydzielony do tego samego domu, co siostra. W ostatnich latach nauki był obiektem westchnień wielu dziewcząt, wykazywał się inteligencją i, oczywiście, wyróżniał wyglądem. Rodzina przewidywała mu karierę gracza quidditcha, jednak chłopakowi bardziej zaimponowały smoki. Dziś pracuje jako najmłodszy smokolog w Ministerstwie.
  • Cecille i Iwan Georgiew - dziadkowie Hannah, rodzice Victorii i Ralpha, czarodzieje. Poczciwe małżeństwo, mieszkające w miasteczku kilkanaście kilometrów od Londynu. Chętnie przyjmowali wnuki na miesiąc wakacji, rozpieszczając ich. Dziadek Hannah nie wierzy w śmierć Voldemorta, ale twierdzi, że z żoną są zbyt nieistotni, by mieli się czym przejmować. Zajmują się kwiaciarnią i stadkiem owiec.
  • Ralph Georgiew - wuj Hannah, czarodziej. Ma stosunkowo dobry kontakt z rodziną, zawsze zjeżdżają się na wszystkie święta u dziadków Guelmond. Mieszka w innym mieście z żoną i dziećmi, z których najstarszy syn niedługo wkroczy w dorosłość. Na co dzień jest uzdrowicielem w szpitalu dla czarodziejów.
Osobowość: Przed nauką w Hogwarcie, we wczesnym dzieciństwie, Hannah była dosyć samotna. Miała tylko brata i jedną przyjaciółkę, zresztą fałszywą. Stawiała za to na rozwój wewnętrzny. Uczyła się grać na kilku instrumentach, chłonęła wiedzę jak gąbka, przyjaciele rodziny i nauczyciele w mugolskich szkołach nazywali ją genialnym dzieckiem. Pół roku przed wyjazdem do Hogwartu dało się we znaki zaburzenie dziewczyny, które towarzyszyło jej przez wszystkie lata nauki. Jednak właśnie w czarodziejskiej szkole odnalazła siebie. Rozwinęła skrzydła jak kruk w godle domu, do którego przydzieliła ją Tiara. Wyróżniała się inteligencją i kreatywnością. Umysł stał się jej największą wartością. Może i nieco zdziwaczała, choć raczej w pozytywny sposób. W domu rodzinnym zwykła jadać siedząc na podłodze, często po nocach malowała, czytała książki lub pisała wiersze. Była dosyć lubiana i rozpoznawana wśród innych uczniów, zarówno tych starszych jak i równych wiekiem czy młodszych. Pewnie to po części zasługa posiadania bliźniaka, który potrafił wykrzesać z niej chęć do psikusów lub zabawy. Generalnie Hannah poznała wiele osób w swoim życiu, ale przed niemal nikim nie potrafiła się w pełni otworzyć. Najbardziej sobą była w samotności, choć to jej niespecjalnie przeszkadzało. Zawsze uważała, że ma po prostu zbyt złożoną osobowość, by łatwo kogoś do siebie dopuścić. Jej baterie społeczne mogą się wyczerpać w każdej chwili, nieraz uwielbia, gdy oczy innych zwracają się ku niej, a niekiedy dałaby wszystko, by pozostać w cieniu. Dosyć ciężko jest się do niej zbliżyć, może przez chorobliwą podejrzliwość, której źródeł nigdy nikomu nie chciała ujawnić. Do tego nosi w sobie duży lęk przed byciem niedocenioną, odrzuconą lub skrytykowaną.
Dziś często sprawia wrażenie oderwanej od rzeczywistości. Już szczególnie, gdy patrzy w nicość, rozmyślając o tylko sobie znanych sprawach, wymyślając nierealne scenariusze lub mając problemy w relacjach z ludźmi, z którymi w zasadzie nie ma żadnej relacji, bo często nie wiedzą o jej istnieniu. Lubi śpiewać, tańczyć do muzyki z radia, wypić wino (lub whisky), czasem wpadnie do pubu lub mugolskiego baru z muzyką indie na żywo. Zdarza się, że siedząc w ciszy rusza głową w rytm muzyki, którą słyszy w głowie tylko ona. Muzyka ogólnie jest bardzo ważną częścią jej życia. Wciąż doskonali się w grze na instrumentach. Uwielbia dowiadywać się nowych rzeczy, zaśmiecać sobie głowę ciekawostkami i nigdy nie nadeptuje na przerwy w płytach chodnikowych. Czasem nie zdaje sobie sprawy, że inni mogą poczuć się niezręcznie, gdy dziewczyna z czystą ciekawością patrzy się na nich bez słowa, uważnie obserwując. Niekiedy jednak lubi świadomie wprawiać ludzi w zakłopotanie swoim nieszablonowym zachowaniem i osobowością. Może sprawiać wrażenie jakby nie zawsze rozumiała emocje, poczynania i odruchy innych ludzi. Bywa druzgocąco szczera, choć ma w sobie jeszcze zły nawyk kłamania w błahych rzeczach. Zawsze chciała być oryginalna, inna od reszty. W wielu aspektach życia jest zlepkiem kontrastów i przeciwieństw, może dlatego tak ciężko jej się ustabilizować wewnętrznie. Ogólny życiowy chaos raczej w tym nie pomaga. Przy tym wszystkim jest bardzo ambitna. Stara się jednak być z tą cechą ostrożna, bo już raz ją złamała.
Wszystkie jej wady i problemy w zdrowych kontaktach międzyludzkich nie przeszkadzają jej w byciu na ogół miłą i chętną do pomocy osobą. Na co dzień jednak jest raczej małomówna (niekiedy zapomina odpowiedzieć, gdy w swojej wyobraźni już dawno się odezwała). Często jest też nieco spięta, wycofana, a nawet ponura i nie ma odwagi robić pierwszych kroków w relacjach, ale stali przyjaciele utrzymują przekonanie, że nie żałują czasu poświęconego na przebicie się przez mury dystansu u dziewczyny. No, przynajmniej tak mówią. Ale przecież wciąż są, prawda?
Historia: Dziadkowie Hannah ze strony ojca nigdy nie interesowali się ani synem, który ostatecznie zrezygnował z życia na salonach ani tym bardziej wnukami. Dziewczyna niewiele o nich wie. Dziadek ze strony matki pochodzi z Bułgarii. Uczęszczał do Durmstrangu, był raczej przeciętnym uczniem. Przyjechał do Londynu na mistrzostwa quidditcha, gdzie poznał swoją późniejszą żonę. Z Cecille regularnie korespondowali, widywali się w każde wakacje, aż w końcu mężczyzna przeniósł się na dobre do Londynu. Wciąż mówi raczej łamaną angielszczyzną, ale rodzina już dawno do tego przywykła.
Na krótko po ślubie Iwana i Cecille na świat przyszedł wuj Hannah, a później jej matka. Ralphowi odpowiadało stateczne życie w Londynie, po szkole szybko znalazł pracę. Victoria natomiast czuła się za młoda na taką rutynę, więc wyjechała do Francji. Tam poznała ojca Hannah no i wszystko się zaczęło.
Przeprowadzka z powrotem do Londynu, ślub, odkrycie przez Mathieu magicznego świata, narodziny bliźniaków. Niepodobnych do siebie zresztą. Znaczy z wyglądu, bo charakterem się dopasowali. Nie byli ze sobą aż tak blisko jak te wszystkie wspaniałe, książkowe bliźnięta, ale stanowili całkiem udane rodzeństwo. 
Rodzina nie złamała się przez działania Voldemorta, choć raz, lata temu Victorię nawiedzili śmierciożercy. Kobieta nie za bardzo chce o tym rozmawiać, więc właściwie nie wiadomo, co się wydarzyło. Największy cios otrzymał Ralph, gdy jego przyjaciel ze szkolnych lat został zamordowany. Śmierciożercę, który za to odpowiadał, uniewinniono, jak wielu innych mu podobnych. Ralph zawsze był jednak na tyle silny psychicznie, by sobie z tym poradzić. Nie lubi jednak odświeżać i tak niedawnych ran, więc nikt nie mówi o zmarłym.
Wczesną zimą, tuż przed ukończeniem przez Hannah jedenastu lat, dziewczynka dostała pierwszego ataku paniki. Później było tylko gorzej. Czasem ciężko było nawiązać z nią jakikolwiek kontakt, więc na początku stycznia, już po otrzymaniu sowy z Hogwartu, trafiła do szpitala psychiatrycznego. Spędziła tam dwa miesiące, które właściwie nie dały rodzinie żadnych odpowiedzi, a tylko leki, w tym stabilizatory. Hannah uczęszczała na terapię, którą rodzice zgodnie zdecydowali się przerwać pod koniec sierpnia, tuż przed wyjazdem do szkoły. Jedenastolatka mogła już w miarę normalnie funkcjonować, lecz podczas każdego pobytu w domu musiała udać się do specjalisty i do dzisiaj bierze leki.
Przez ostatnie trzy szkolne lata dziewczyna miała bardzo wysokie wyniki w nauce. Jej osiągnięcia otworzyły drogę na przeróżne kierunki, o których rozmyślała jeszcze na piątym roku. Wszechstronność przeszkadzała na cokolwiek się zdecydować. Po ukończeniu szkoły złożyła jednak podanie o pracę w Ministerstwie, a konkretnie w Departamencie Tajemnic. Przeszła nawet dwa etapy kwalifikacji, ale ostatecznie zrezygnowała. Uznała, że pomimo takiego kuszącego zajęcia, jakie jej mogli zaoferować, będzie miała w końcu dosyć pracy w zamknięciu, gdzieś, o czym prawie nikt nic nie wie, no i tą niewiedzę musiałaby utrzymywać. Jest więc w trakcie kursu na aurora, to była jej alternatywa. Mentorom najwyraźniej nie przeszkadza to, że dziewczyna nie ma w sobie za dużo z typowej powagi autorów, a nawet mówią, że już teraz mogłaby pomyślnie przejść wszystkie testy.
Aktualnie mieszka w małym apartamencie niedaleko rodzinnej dzielnicy Londynu. Mieszkanie jest właściwie też na Adriena, ale chłopak przesiaduje i nocuje najczęściej u swojego przyjaciela, Williama. 
Aparycja: Hannah jest szatynką średniego wzrostu. Nie ma figury modelki, ale jest stosunkowo szczupła. Ubiera się najczęściej w kolory ziemi (ewentualnie granatowy), uwielbia nosić sukienki, spódnice wszelkiego rodzaju i długości. Zdarza się, że nosi kapelusze, a w słoneczne dni duże, okrągłe przyciemniane okulary. Ma zielono-szare oczy z pomarańczowymi obwódkami, które mienią się przy świetle słonecznym. Dosyć rzadko się uśmiecha tak, by szczerzyć zęby, a właściwie nieczęsto w ogóle się uśmiecha. Ponieważ bywała zgorzkniała czasem ma wyraz twarzy, jakby była na kogoś nieco wkurzona, ale szczerze - ona sama nie zdaje sobie z tego zazwyczaj sprawy. Normalnie ma raczej miłą twarz, tylko ten pesymizm i bycie ponurą odbiło się na jej wyglądzie. Blada cera, ninewystawiana na słońce przez nadwrażliwość, w niektóre dni bardziej podkrążone ze zmęczenia oczy, nieproporcjonalnie chude ręce i nogi. Opis ogólnego nieszczęścia i niezdarności, jakimi jest Hannah. Bo i owszem, przy tańcu i wobec innych jest raczej koordynacyjnie ogarnięta, jednak często coś na siebie wylewa lub potyka się o własne nogi. To wszystko prawdopodobnie przez rozkojarzenie dziewczyny. A, można jeszcze wspomnieć o bliźnie ciągnącej się przez niemal oba obojczyki. Chciałoby się powiedzieć, że to pamiątka po jakiejś niebezpiecznej walce, ataku dzikiego stworzenia, ale nie. Hannah kiedyś wjechała na rowerze w stary płot na wsi u dziadków. Wystawał z niego zardzewiały gwóźdź, dziewczyna się na niego nadziała, poprawiając szramę gwałtownym szarpnięciem. Po prostu. A blizny usunąć nie chciała, bo stwierdziła, że jej się podoba.
Umiejętności:
  • Świetnie prowadzi samochód. Jeździ też czasem na motocyklu. Nauczył ją ojciec, w końcu dziewczyna po części należy też do świata mugoli. Najbardziej lubi jeździć po autostradach w całej Wielkiej Brytanii - miło jest czasem wcisnąć więcej gazu.
  • Bardzo dobrze gra na pianinie, altówce i harfie. Co prawda za harfą nie przepada, ale dopiero niedawno zdała sobie z tego sprawę.
  • Lubi śpiewać i całkiem nieźle jej to idzie. Poza muzyką często też maluje i szkicuje w wolnych chwilach.
  • Kompletnie nie potrafi gotować, jest w tym naprawdę beznadziejna.
  • Zna się na fizyce i astronomii, zarówno tej mugolskiej, jak i magicznej. Zastanawiała się nawet nad studiami związanymi z tymi kierunkami, ale zdecydowała się jednak na pracę w świecie czarodziejów.
Zdolności magiczne:
  • Jest animagiem. Zarejestrowała się jakiś czas po ukończeniu Hogwartu, choć nigdy nie uważała tego za konieczność. Zmienia się w trójkolorowego kota.
  • Wyczarowanie patronusa przyszło jej z zaskakującą łatwością. Przybiera kształt dużego wilka.
  • Świetnie idzie jej warzenie eliksirów, rzucanie zaklęć, uroków i obrona przed czarną magią, jest jednak zdecydowanie przeciętna z transmutacji. Prócz tego, ma niemały potencjał w dziedzinie alchemii.
  • Magia niewerbalna jest jej bardzo mocną stroną. Już w szkole wykazywała duże zdolności w tym kierunku. Sama zauważyła to chyba najpóźniej ze swojego otoczenia, dla niej było to całkiem naturalne. Przy tym zazwyczaj dobrze sprawdzała się w pojedynkach.
  • Nigdy nie opanowała teleportacji, preferuje zatem tradycyjne metody przemieszczania się.
  • Dziadek po kryjomu przekazywał jej podstawową wiedzę z zakresu czarnej magii, dziewczynę niezwykle to interesowało, ale gdy zdecydowała się zostać aurorem, zrezygnowała z dalszego "domowego nauczania". Hannah trochę tego żałuje i ostatecznie nie wyklucza dokształcenia się w przyszłości, mimo że zdaje sobie sprawę z ryzyka.
Ciekawostki:
  • Tiara przydziału zastanawiała się nad wyborem domu dla dziewczyny przez dokładnie cztery minuty i czterdzieści siedem sekund. Rozważała przydzielenie jej do Slytherinu, prawdopodobnie przez dużą ambicję i głęboko ukryte pragnienie bycia "kimś wielkim". Uznała jednak, że Hannah brakuje trochę pewności siebie. Dziewczyna czsem zastanawia się, jaka teraz byłaby decyzja Tiary.
  • Jej ulubionymi kolorami są niebieski i fioletowy, ze wszystkimi ich odcieniami. Wyjątkowo lubi malować kosmos w tych barwach.
  • Rzadko pije herbatę, mimo że ją ubóstwia. Mówi, że po herbacie zawsze chce jej się bardziej pić.
  • Kocha większość zwierząt, szczególnie wszystkie kotowate i gady. Na punkcie kotów ogólnie ma malutkiego bzika, jednak na własnego pupila woli poczekać, aż ogarnie swoje życie. Raz miała styczność ze smokami, gdy odwiedziła brata za granicą. Chętnie znów zobaczyłaby jakiegoś.
  • Boi się natomiast latających owadów.
  • Żywioł, z którym się utożsamia to woda. Mimo że nigdy nawet nie nauczyła się dobrze pływać, chętnie się wchodzi do wody, gdy tylko ma okazję.
  • Nie lubi słońca, nie przepada za ciepłem. Zdecydowanie woli drugą połowę roku.
  • Nie zamierza nigdy odciąć się od mugolskiego świata. Mało tego - uważa go za naprawdę ciekawy i chętnie dowiaduje się nowych rzeczy.
  • Ma bardzo ubogą dietę.
Powiązania:
  • William Archer - najlepszy przyjaciel Adriena. Poznali się jeszcze w Hogwarcie, gdzie był przydzielony do Hufflepuffu. Co prawda nie nacieszyli się wspólną nauką, przez różnicę wieku, ale chętnie przenieśli znajomość poza mury szkoły. Od samego początku lubił Hannah, dobrze się dogadują. Ma 24 lata i, jak Adrien, jest smokologiem. Ma nieco ekscentryczny charakter, jest przemiłą i otwartą duszą towarzystwa. Niedawno wrócił z misji w Armenii, gdzie badał słabo znane gatunki smoków.
  • Natalie Johnson - przyjaciółka Hannah. Dobra uczennica Slytherinu, żywy przykład tego, że uprzedzenia względem tego domu są całkowicie bezpodstawne. Przemiła, towarzyska, tolerancyjna dziewczyna. Przeniosła się do innego miasta i pracuje jako uzdrowicielka w szpitalu.
  • Ava Larson - bliska przyjaciółka Hannah. Przydzielona do tego samego domu, co ona, choć rok wcześniej. Poznały się w wyniku wypadku w pracowni eliksirów, który niechcący spowodowały. Wyrozumiała, małomówna jak Hannah, choć raczej z zamiłowania do bycia złośliwą. Często towarzyszyła dziewczynie w naginaniu przepisów, wypadach do Hogsmeade i do dziś czynnie uczestniczy w życiu dziewczyny.
  • Samuel Brookhart - najlepszy przyjaciel Hannah. Nie przepada za zdrobnieniami swojego imienia. Został przydzielony do Slytherinu. Jest bardzo tolerancyjny - czarodziej półkrwi - i otwarty na ludzi, choć nieco nieśmiały. Jako długoletni kompan Hannah jest świetnym przyjacielem, również jeździ na motocyklach i nawet dał jej jednego w prezencie. Jego ojciec jest mechanikiem i zaszczepił w Samuelu miłość do maszyn.
Prowadzący: misia555w (howrse) | villemo.e@onet.pl
Notka odautorska: Jestem otwarta na wszystkie wątki, jednak miło by było, gdyby ktoś uprzedził, że chce podjąć się prowadzenia historii z tym milczkiem, żeby w razie czego ustalić niezbędne kwestie, czy coś. XD.

niedziela, 26 lipca 2020

nędzna dusza; podła istota

Niech fałsz lic: uśmiech piękny i godziwy,
W fałszywym sercu skryje czyn straszliwy

Imię: Merisiv
Nazwisko: Raviin
Przyjęła nazwisko matki nie chcąc mieć kompletnie nic wspólnego z ojcem, którego szczerze nienawidzić znacznie bardziej niż matki.
Wiek: 32 lata
Status krwi: Czystej krwi
Edukacja: Akademia Magii Beauxbatons
Różdżka: Sztywna, 10 cali, berberys, rdzeń z włókna ze smoczego serca
Praca: Enologistka, posiada własną winiarnię
Związek: Brak
Orientacja seksualna: Biseksualna
Rodzina:
  • Giovanni Corleone z domu Raviin — matka, czarodziejka czystej krwi. Można powiedzieć, że Merisiv odziedziczyła po niej charakter w dwójnasób, co pani domu w żadnym wypadku nie przypadło do gustu. Kobiety w rodzinie Raviin zawsze odznaczały się silnym charakterem, ale zdaniem Giovanny starsza córka przeszła wszelkie granice, od dziecka nie chcąc się podporządkować woli rodziny. Całe życie starała się utemperować Merisiv, a gdy nie przyniosło to oczekiwanego efektu do dwunastego roku życia córki, zrezygnowała, przenosząc całą swoją ambicję na nowo narodzoną Marię. Ze strony matki pozostała już tylko Merisiv wieczna krytyka i niezadowolenie rodzicielki ze wszystkiego, co i jak robiła. — Nie żyje;
  • Enrico Corleone — przyszywany ojciec, czarodziej czystej krwi. Zajęty pracą nigdy nie miała czasu ani potrzeby zajmowania się rodziną, której poświęcał niezmiernie mało czasu. Miał jednak wyjątkową słabość do Merisiv, nie przeszkadzało mu, szczególnie że nie jest jego prawdziwym dzieckiem, sam w końcu zgodził się utajnić całą sprawę, przyznając się do dziecka, oczywiście pod warunkiem, że przyszywana córka nie sprzeciwiała mu się zbytnio. Chociaż i Enrico poszczycić się może silnym charakterem mimowolnie dał się okręcić żonie wokół palca, która sprawuje faktyczną władzę w rodzinie. Nigdy nie dogadywał się szczególnie z żoną, którą poślubił ze względu na rozpoznawalność jej nazwiska, które włączone w ród Corleone dodało mu blichtru i zastrzyku gotówki. — Nie żyje;
  • Mari Corleone — młodsza o 12 lat siostra, czarodziejka czystej krwi. Jako jedyna zdaje się nie całkiem nie pasować do rodziny. W przeciwieństwie do niej Meri jest ostoją spokoju, dobroci i współczucia. Chciałaby zbawić cały świat, czym okropnie drażni Merisiv. Jest dość naiwna, ale chociaż na pierwszy rzut oka może wydawać się też głupiutka, to wcale nie jest, potrafi myśleć, boi się jednak brać odpowiedzialności za własne życie, przez co przyswoiła sobie wolę rodziców, tym samym zaskarbiła sobie ich miłość. Niemal od zawsze marzyła jedynie zostaniu wspaniałą matką i żoną jakiegoś bogatego arystokraty. Starsza siostra do pewnego stopnia przeraża ją swoją niezależnością i chęcią dominacji nad innymi;
  • Olgierd Vitia — biologiczny ojciec, czarodziej czystej krwi. Miał krótki, nic nieznaczący romans z Giovanną niedługo przed tym, gdy ta miała wyjść za Enrica. Nigdy nie dowiedział się, że ma córkę, nie zależało mu też na utrzymaniu kontaktu z panią Corleone. Merisiv dowiedziała się jednak od przybranego ojca, że jest córką biednego nic nieznaczącego kawalarza, czego ta ogromnie się wstydzi i ukrywa przed światem;
Gdy Merisiv była jeszcze bardzo mała, w rodzinie wywiązał się ogromny spór, który poskutkował zerwaniem kontaktu z bocznymi liniami rodu. Ich tak jak biologicznego ojca Merisiv nigdy nie poznała i nie żałuje, w końcu nie ma czego. Nie dowiedziała się także, czego dotyczył spór, biorąc jednak pod uwagę temperament rodziny, wnioskowała, że najpewniej nie było to nic znaczącego.
Osobowość: Merisiv jest typem bardzo pewnej się kobiety o zbytnio wygórowanych ambicjach, przez co budzi w ludziach praktycznie same negatywne uczucia, zwłaszcza podczas pierwszego spotkania. Pogłębienie złego wrażenia lub zatarcie go jest już później wyłącznie w jej gestii, zależne od planów, jakie ma w stosunku drugiej osoby lub zwyczajnie kapryśnego humoru. Miewa spore wahania nastrojów, których z reguły nawet nie stara się ukryć. Zaciska zęby, skrywając niemal nie odstępujące jej podirytowanie wyłącznie wtedy, gdy jest jej to potrzebny do osiągnięcia celu. Na ogół jednak kompletnie nie obchodzi jej zdanie innych, to w końcu ona ma czuć się dobrze z samą sobą, a jeśli komuś zawadza jej obecność, „no cóż, może sobie pójść”. Jako zwolenniczka czystości krwi nie zadaje się z byle kim, nawet wśród czarodziejów wątpliwie dłuższą znajomość zawiązuje wyłącznie z tymi potrzebnymi jej do osiągnięcia wybranego celu, lub co bardziej prawdopodobne zwyczajnie ją zaciekawią. Wprost uwielbia konfundować ludzi swoim śmiałym wyglądem i równie nieodpowiednim zachowaniem. Nie znaczy to, że wygląda i zachowuje się jak dziwka. Udało jej się znaleźć w tym złoty środek, zachować jakąś subtelność. Jej ulubionym zajęciem podczas wszelkiego rodzaju balów jest oczywiście kokietowanie, tak kobiet, jak i mężczyzn, preferuje jednak tę drugą grupę, po której znacznie bardziej widać wszelkie emocje, które skutecznie z nich wydobywa. W towarzystwie krąży o niej mnóstwo niepochlebnych plotek, a niektóre z nich urosły nawet do rangi legendy, jak choćby ta, jakoby przez swoje, w rzeczywistości wcale nie takie rozpustne erotycznie życie, miała mieć już dziecko, które według jednej z wersji ukrywa przed światem lub według drugiej, która bardziej jej się podoba — zabiła. Wbrew więc wszelkim opiniom wcale nie wpuszcza byle kogo do sypialni, chociaż i ten aspekt jej życie jest dość bogaty w incydenty i zatuszowane dramaty. Głównymi krytykami Raviin są bowiem w większość jej byli kochankowie i kochanki, którzy o owej chwili słabości nigdy nawet się nie zająknęli, co dodatkowo jest przyczynkiem jej satysfakcji. Każdy medal ma jednak dwie strony. W przypadku Merisiv z pewnością najbardziej gnębiącą ją przywarą są wspomniane wahania nastroju. Zdarzając się dni, gdy mur nietykalności stworzony z pewności siebie wali się wprost na nią, niewiarygodnie łatwo ją wtedy dotknąć, zwłaszcza ludziom, których ta szczerze nie znosi. Ogranicza to jednak zwykłym przeczekaniem, mając słabszy dzień, zwyczajnie zostaje w domu, unikając spotkań z kimkolwiek, zajmując sobie czas bezwzględnym wyładowywaniem złości na bogu ducha winnej służbie. Nosi jednak w sobie jeszcze jakąś iskierkę człowieczeństwa spersonifikowanej w potrzebie bliskości. Nie nauczona jednak kochania i zaniedbywana przez rodziców zaspokaja ją nic nieznaczącymi romansami, stroniąc od wszelkich innych przejawów sympatii, co jest również przejawem strachu względem głębszych relacji między ludzkich. W końcu raczej nikt nie lubi być raniony. „Zrań innych, zanim ktoś zrani ciebie”. Życie jednak tak głęboko zakopało w niej dobroć, że bez skrępowania można spisać ją na straty ciemności.
Będąc samej w domu, zachowuje się wyjątkowo leniwie, wysłuchując się służbą lub magią, mogąc cały dzień przesiedzieć na swojej bogato zrobionej kanapie, zaczytując się w książkach z kieliszkiem wina w dłoni. Zdecydowanie bardziej woli przebywać wśród innych czarodziejów, gdzie staje się wyjątkowo pełna życia. Wówczas potrafi sobie zadać bardzo wiele trudu, by się nieco zabawić, ponieważ jej największym wrogiem jest nuda, której nie nawiedzi chyba jeszcze bardziej niż nie magów i mieszańców. Równie wiele trudu jest w stanie sobie zadać, gdy ktoś wyjątkowo mocno nadepnie jej na odcisk. Jest pamiętliwa i dość kreatywna, co daje niemal sto procent pewności na zemstę, brak jej jedynie cierpliwości i odporności na własne emocje, którym często ulega. Udaje jej się to ukryć wśród innych, chcąc zachować odpowiedni wizerunek damy. W domu jednak staje się istnym żywiołem, na skutek czego często zmienia zastawy i każdy element wystroju możliwy do stłuczenia.
Nosi w sobie również silną nieodpartą chęć górowania nad innymi bez względu na to w jakiej dziedzinie. Z reguły jednak nie wyszydza nikogo wprost, wszelkiego rodzaju obelgi zachowuje dla siebie, czyniąc jedynie drobne uszczypliwości, chyba że tak jak w przypadku nadepnięcia na odcisk na szczędzi sobie inwektyw.
Odczuwa jednak dodatkową niechęć względem wszystkich lepszych od siebie, zwłaszcza jeśli chodzi o tworzenie eliksirów, w których jest beznadziejna. Dla chronienia własnego ego uważa jednak, że posługują się nimi jedynie słaby czarodzieje i niedorajdy nieumiejące sobie poradzić bez ich użycia, istne pójście na łatwiznę. W ogóle nie chce przyznać przed samą sobą, że nie jest wcale taka idealna, jaka chciałaby być. Zazdrości ludziom wielu rzeczy wmawiając sobie, że to tylko nic niewarte zachcianki i bezwartościowe rzeczy, których absolutnie nie potrzebuje, a których jednak tak bardzo pożąda.
Szczególną antypatią darzy nic innego jak politykę. Nie znosi jej pod żadną postacią, uważając ją za przymiot znudzonych życiem i kompletnie pozbawionych wigoru. Nudzi ją do tego stopnia, że nigdy nie bierze w niej czynnego, ani jakiegokolwiek udziału, polityka to w końcu „w krysztale pomyje”.
Historia: Urodziła się w jednej z największych i najbardziej wpływowych Włoskich rodzin. Od urodzenia rodzice, a w szczególności matka pokładała w niej spore nadzieje. Liczyła, że córka wyrośnie na wielką damę i tak jak ona wyjdzie za bogatego mężczyznę, by umocnić pozycję rodu. Tak się jednak nie stało. Merisiv w stu procentach wdała się w rodzinę matki, w której panował wewnętrzny matriarchat, a kobiety wykazywały się wyjątkowo silnych charakterem. W przeciwieństwie do matki Merisiv nigdy nie czuła się szczególnie związana z rodziną, której styl bycia przyprawiał ją o mdłości. Nie chciała ulegać woli rodziców, w przejawie czego nieustannie buntowała się ich decyzjom, zwłaszcza tych dotyczących jej bezpośrednio. Z wiekiem oczywiście było znacznie gorzej. Niechęć, która ostatecznie przerodziła się w nienawiść, w stosunku do nich pogłębiła się, że panienka Corleone miała dwanaście lat i na świat przyszłą jej młodsza siostra. Wówczas nieszczęście, jakiego się dopatrywała w swoim życiu, ostatecznie upersonifikowało się w postaci jej ojca. Pani domu przelała swoje ambicje na młodszą córkę, a głowa rodziny niespodziewanie bardziej zainteresowała się starszą. Od czasu do czasu pochłonięty pracą ojciec znajdował nocami chwilę, by zajrzeć do pokoju Merisiv, która już po pierwszym razie znienawidziła owe wizyty. Zastraszona i zawstydzona nieprzystającej relacji ojca z córką trzymała język za zębami przez lata, znosząc molestowanie i gwałty, wiedząc, że i tak nikt nie przejąłby się jej koszmarem. Zaczęła się coraz bardziej zamykać w sobie, otaczając coraz to wyższym murem, pielęgnując nienawiść i ból. Wręcz perfekcyjne w stosunku do jej życie siostry jeszcze bardziej utwierdzało w niej przekonanie o brutalności i niesprawiedliwości świata, co w konsekwencji ukształtowało się światopogląd i wrogość w stosunku do siostry, która sama zaczynając dorastać, ze względu na świetne wręcz relacje z matką zaczęła traktować ją nieco protekcjonalnie. Był jednak moment, w którym w życiu Merisiv zdawało się zaświecić światło, ten promyk zdawał się dla niej obietnicę lepszego jutra. Pojawiła się bowiem pierwsza miłość. Wysoki przystojny czarodziej z dobrego domu, wychowany i akceptujący jej trudny jednak charakter. Niejednokrotne wyznania, jakie od niego słyszała, romantyczne gesty i czułość sprawiły, że umierając serce, zaczęło znów mocniej bić. W pewnym momencie wydawało jej się nawet, że być może jednak spełni oczekiwania matki i zostanie chociaż trochę przez nią doceniona. W ciągu kilku kolejnych tygodni relacji z ukochanym zaczęła się intensywnie rozwijać, aż w końcu zdecydowała się oddać mu wszystko, co ma, ciało, duszę i serce. Była do według niej najwspanialsza noc w jej życiu, do momentu, aż następnego dnia zaświeciło słońce. Obudziła się samotnie, a wszelkie próby dowiedzenia się, dlaczego wybranek Merisiv zerwał z nią kontakt spełzły na niczym. Dopiero po czasie za sprawą przypadku dowiedziała się, że była to zwykła gra, młodzieńcy założyli się między sobą o ujarzmienie niepokornej panienki Corleone. Z tą wiadomością jej serce całkiem obumarło, pompując już jedynie tylko krew. Zraniona zapragnęła zemsty. Ponownie zaczęła się kręcić w pobliżu oprawcy uczuć, którego w niewybredny sposób wrobiła w próbę gwałtu, na której skutek chłopak został zlinczowanych przez rodzinę i wydziedziczony. Cała historia nie spodobała się rodzicom Merisiv i fakt, że po raz kolejny stała się głównym tematem rozmów na salonach. Długo wytykano jej tę sytuację, prowokowali kłótnie, którym dziewczyna dawała się porwać. Dom Corleone nigdy nie był cichym i spokojnym miejscem, zaczynało to jednak przechodzić ludzkie pojęcie. Chęć zemsty pojawiła się również względem rodziny, a zwłaszcza ojca, którego nienawidziła każdym calem swojego jestestwa, każdym złym wspomnieniem, koszmarem, siniakiem i chłodem serca, gardziła nim jak matką i siostrą. Nie była jednak w stanie zbyt wiele zrobić ani wymyślić coś odpowiedniego. Przyszedł jej jednak do głowy pewien pomysł. Chociaż wszyscy byli czarodziejami czystej krwi i chociaż wszyscy pokończyli edukację z wyśmienitymi wynikami, magia nigdy nie była szczególnie ważna w ich życiu. Merisiv jedynak wydała się ona doskonałym narzędziem zemsty. Tak też zaczęła się jej fascynacja czarną magią, której studiowaniu oddawała się przez kolejnych osiem lat. Dopiero w wieku dwudziestu czterech lat, zdarzyło się coś, co przelało czarę goryczy. Państwo Corleone nigdy niebędące szczególnie upolitycznione ze względu na poglądy i podszepty otoczenia zdecydowało się poprzeć Lorda Voldemorta w wojnie trwającej już kilka lat, w tym celu przeprowadzając się do Londynu. Czując zagrożenie swojej wolności, w końcu, gdyby rodzice faktycznie poparli Czarnego Pana i ona byłaby zmuszona to zrobić Merisiv postanowiła przemówić rodzicom do rozumu, a gdy to nie poskutkowało, wywiązała się kolejna, największa do tej pory awantura. Żadna ze stron konfliktu nie szczędziła słów ani wyrzutów wytykając sobie wzajemnie całe życie. Nie mogąc wytrzymać, zaślepiona nienawiścią użyła na rodzicach avada kadabry, mordując ich bez cienia litości. Uczucie, jakiego doznała w tamtym momencie, było czymś wprost nie do opisania. W tej jednej małej chwili uwolniła się od prześladowców i uniezależniła, zdobyła wolność. Ukryła cały incydent pod płaszczykiem doskonale przemyślanej historyjki o nieszczęśliwym wypadku, której ku jej zadowoleniu nikt nie starał się zweryfikować. Podczas morderstwa, Mari nie było w domu, przez co i jej udało się wszczepić kłamstwo dotyczące śmierci rodziców. Siostrę jednak zdecydowała się pozostawić przy życiu, by nieco bardziej zaburzyć jej idealne dotąd życie. Przejąwszy pieczę nad nią, zerwała jej zaręczyny z bogatym i wpływowym arystokratą, ograniczając jej wolność i swobodę. Stała się dla niej wyjątkowo nieprzyjemna, nie rzadko wprost obrażając. Merisvi przyjęła nazwisko panieńskie matki, które jawnie kojarzyło się z kobiecą siłą i przejmując biznes ojca, sama stała się sobie panią.
Aparycja: Patrząc na Merisiv, można by przysiąc, że nawet geny sprzysięgły się, by dopomóc jej w osiągnięciu upragnionego celu dominacji. Jest bardzo wysoka, jak na kobietę mierząc, sobie solidne 181 cm wzrostu opatrzone niemal idealną figurą co sprawia, że siła wręcz emanuje z jej sylwetki. Lubując się w łamaniu zasad i ogólnie przyjętych norm upodobała sobie eksponowanie części ciała, których nie wypada pokazywać publicznie. Praktycznie każda jej suknie posiada głęboki dekolt akcentujące kształtne, a za małe jej zdaniem piersi i wycięcie wzdłuż nogi kończące się dopiero na biodrze. Wprost uwielbia się stroić, nigdy nie wychodzi, ani nie przyjmuje gości ubrana w byle co lub nieumalowana. Nie stroni od bogatych ozdób i śmiałym makijażu podkreślający każdy atut jej twarzy. Mocno wykonturowane oczy pokryte cieniem, długie rzęsy przy każdym mrugnięciu przykrywające blade policzki długim cieniem, a dodające tajemniczości bursztynowo-złotym tęczówką. Drobny niewyróżniający się nosek idealnie wpasowuje się w symfonię subtelnej i smukłej twarzy zwieńczonej pełnymi, najczęściej podkreślonymi czarną szminką ustami. Pociągłą twarz okala burza mlecznobiałych od urodzenia włosów niemal zawsze wyzywająco rozpuszczonych. Wiele osób wyczytuje z bladości jej skóry wszelkiego rodzaju choroby, sama Merisiv zwyczajnie lubi jej odcień unikając słońca, by za wszelką cenę uniknąć opalenia. Bezwstydnie szczyci się swoim wyglądem, od którego ciężko oderwać wzrok. Sprawnie udaje jej się ukryć wszystkie, a tak nieliczne wady kalające na pozór idealne ciało. Gdyby mogła coś w sobie zmienić, z pewnością byłaby to siatka żył przebijająca się na długich przedramionach i filigranowych dłoniach, która swoim odcieniem niemiłosiernie ją odrzuca.
Umiejętności: 
  • Potrafi wyjątkowo precyzyjnie rzucać w ludzi różnymi przedmiotami;
  • Dobrze radzi sobie z wodzeniem ludzi za nos, co wprost uwielbia robić;
  • Do perfekcji opanowała angielski, którym posługuje się bez najmniejszego akcentu, chociaż uważa go za okropny język;
Zdolności magiczne: 
  • Specjalizuje się w czarnej magii, próbując zgłębić każdy jej aspekt. Głównie jednak skupia się na rzucaniu wszelkiego rodzaju uroków. Najmniej, czy raczej w ogóle nie zajmuje się tworzeniem eliksirów, które, o ironio, są dla niej przysłowiową czarną magią.
Ciekawostki: 
  • Nienawidzi zwierząt, unika ich jak ognia, jej zdaniem są zwyczajnie brudne i śmierdzące, nieważna jak bardzo zadbane by nie były. Szczególnie mocno unika koni, których się zwyczajnie boi, kompletnie nie rozumie fenomenu, jakie budzą wobec siebie, nie widzi w nich nic pięknego czy dostojnego;
  • Rozmawiając z kimkolwiek najczęściej zakrywa usta pięknym wachlarzami, w którego szkielecie znajduje się różyczka, wygląda to więc, jak gdyby rzucała zaklęcia wachlarzem lub oczyma mniej spostrzegawczych bez konieczności używania różdżki. Dzięki temu jest zawsze gotowa na wszelkie ewentualności;
  • Jako dorosła kobieta nigdy nie usłyszała o sobie „piękna”, ze względu na swój wygląd i zachowanie określona zawsze była słowem „seksowna”, co wprost wskazywała na dość pogardliwy i przeseksualizowane mniemanie otoczenia o niej, które naturalnie sama, można powiedzieć, że nieraz podświadomie prowokuje;
  • Brzydzi ją widok żył, zwłaszcza tych odznaczających się na jej rękach;
  • Uwielbia zimę, ciepło ją męczy;
  • Jak nietrudno zgadnąć jej ulubionymi kolorami jest czerń i biel, ale i złotym nie pogardzi, choć jeśli chodzi o ozdoby, preferuje srebro, znacznie lepiej pasujące jej do karnacji, można jednak znaleźć w jej kolekcji nieco złota, jak i kamieni szlachetnych;
  • Jest miłośniczką zup, o ile coś za taką uważa. W życiu nie tknęłaby się flaków ani nic temu podobnego
Prowadzący: Arry#0761 | dsc
Dodatkowe zdjęcia postaci: x x x

niedziela, 19 lipca 2020

I once kneeled in shaking thrill

I chase the memory of it still, of every chill.  chided by that silence of ahush sublime -  blind to the purpose of thebrute divine. . .    b u t   y o u   w e r e   m i n e .
Imię: Julien Étienne
Nazwisko: Rosier
Wiek: 26 lat
Status krwi: Czystej krwi
Edukacja: Hogwart; Slytherin
Różdżka: Osika i róg rogatego węża,11¾ cala, niezbyt giętka
Praca: Niewymowny w Departamencie Tajemnic Brytyjskiego Ministerstwa Magii
Związek: Żonaty
Orientacja seksualna: Panseksualny
Rodzina:
  • L i n n e a   R o s i e r  (z d. Parkinson) - matka, czarownica czystej krwi, kobieta bardzo przywiązana do tradycji, ponad wszystko ceniąca sobie szyk i dostojność, jakie wiążą się z byciem przedstawicielem szanowanej czystokrwistej rodziny. Wyniosła i dość oziębła w stosunku do innych, a gdy przyszło do zajmowania się synami, preferowała zimny wychów. Po śmierci Evana zamknęła się w sobie i praktycznie nie wychodzi z domu.
  • T h e o d o r e   R o s i e r  -  ojciec, czarodziej czystej krwi, Śmierciożerca i jeden z pierwszych popleczników Lorda Voldemorta; zesłany do Azkabanu. Człowiek nad wyraz opanowany, który zawsze był tym bardziej wyrozumiałym z rodziców, jednak wciąż daleko było mu do ojca często okazującego synom miłość.
  • E v a n   R o s i e r  -  młodszy brat, czarodziej czystej krwi, Śmierciożerca zabity przez Aurora w styczniu 1981 roku, w wieku 22 lat. Po matce odziedziczył przesadną dumę, nikt nie wie za to, po kim trafiła mu się wybuchowość i porywczość, z których był znany nawet w tych nie-śmierciożerczych kręgach. Cechowało go wybitne okrucieństwo i zaciętość, poza tym bardzo źle znosił krytykę, jednak cała rodzina była gotowa przysiąc, że jeśli komuś uda się wyjść cało z tej wojny, to właśnie Evanowi. Julien wciąż nie jest w stanie pozbierać się po jego śmierci.
  • G a l e n a   R o s i e r  (z d. Shafiq) - żona, czarownica czystej krwi egipskiego pochodzenia. Kobieta równie wyniosła co Linnea i znacznie bardziej gwałtowna z natury, z okropną tendencją do oskarżania bliskich o wszystkie swoje niepowodzenia i nieszczęścia. Świetna manipulantka, świadoma swoich wdzięków i wiedząca, jak je wykorzystać. Aktualnie w czwartym miesiącu drugiej ciąży.
  • E l e k t r a   R o s i e r  -  córka, czarownica czystej krwi. Czteroletnia dziewczynka rozpuszczona przez całą rodzinę ponad wszelką miarę; na chwilę obecną nie wykazuje żadnych magicznych zdolności, ale nikt nie dopuszcza do siebie nawet myśli, że może być to zły znak, ma przecież potężnych, czystokrwistych rodziców, którzy na dobrą sprawę tylko dla jej dobra starają się nie kłócić, gdy córka jest w pobliżu.
  • L y n x   S h a f i q  -  teść, czarodziej czystej krwi. To właśnie w niego wdała się Galena; mężczyzna samą swoją obecnością wzbudza w zebranych szacunek, nie patyczkuje się z nikim i niczym i świetnie wie, czego chce, nie waha się również krytykować zięcia w niemal każdej kwestii. Galena jest jego jedynym dzieckiem i ukochaną córką, dlatego też nie jest w stanie dostrzec żadnych jej wad i w sporach zawsze bierze jej stronę.
  • A m a r y l l i s   S h a f i q  -  teściowa, czarownica czystej krwi, dokładne przeciwieństwo matki Juliena. Kobieta radosna, zawsze uśmiechnięta i gotowa każdemu udzielić dobrej życiowej porady. Pozytywnie nastawiona do świata i ludzi, choć i jej zdarza się odrobinę tracić wigor, gdy przychodzi co do czego i Amaryllis musi ścierać się z własną córką.
  • D r u e l l a   B l a c k  (z d. Rosier) - ciotka od strony ojca, dostojna kobieta, która nieczęsto zabiera głos, a kiedy już jej się zdarza, robi to właściwie tylko i wyłącznie po to, by podkreślić własną wyższość nad rozmówcą. Lata temu zasiadała w radzie Wizengamotu, ostatecznie jednak zrezygnowała z pozycji, by zająć się dziećmi.
  • C y g n u s   B l a c k   I I I  -  wuj, czarodziej czystej krwi. Pogodny mężczyzna, niemal idealne przeciwieństwo swej żony Druelli; nieco nieśmiały, ale otwarty na ludzi i nowe doświadczenia, przy tym jednak niezbyt skory do wychylania się i wychodzenia przed szereg. Plotka głosi, że ideologia czystej krwi trochę mu się przejadła, jednak oficjalnie wciąż sztywno się jej trzyma.
  • B e l l a t r i x   L e s t r a n g e  (z d. Black) - kuzynka, czarownica czystej krwi. Śmierciożerczyni, jedna z najbardziej zaufanych podwładnych Czarnego Pana, któremu wciąż pozostaje fanatycznie oddana. Aktualnie przebywa w Azkabanie.
  • A n d r o m e d a   T o n k s  (z d. Black) - kuzynka, czarownica czystej krwi, wydziedziczona przez rodziców po tym, jak wyszła za mugolaka. Rodzina nie utrzymuje kontaktów ani z nią, ani z jej mężem, wiadomo jednak, że parę lat temu urodziła dziecko, córkę imieniem Nimfadora.
  • N a r c y z a   M a l f o y  (z d. Black) - kuzynka, matka dwuletniego Draco. Jest prawdopodobnie ulubioną z kuzynek Juliena i jedyną kobietą w rodzinie, której towarzystwo go nie męczy.
  • D e b o r a h   B r a d s h a w - P a x t o n  -  kuzynka, czarownica półkrwi, zastępca szefa Urzędu Niewłaściwego Użycia Czarów.
Osobowość: Od śmierci brata jest jakiś inny. Mniej buńczuczny, mniej zadufany w sobie i pewny swej własnej nieomylności; brakuje mu jakby jakiejś części samego siebie, jakieś maleńkiej cząstki, stricte julienowej, która niegdyś czyniła z niego tego, kim był, pozwalała mu czuć się dobrze we własnej skórze i z własnymi czynami. Sprawiała, że nawet gdy podejmował błędne decyzje, gdy robił coś, czego okropnie później żałował, wciąż potrafił iść przez życie z uniesioną dumnie głową i drwiącym uśmiechem wykrzywiającym usta. Był przystojny, inteligentny i przebiegły, wydawać by się mogło stereotypowy Ślizgon, chętnie i dobitnie wyrażający swoje zdanie, głośno przemawiający głosem całych pokoleń czarodziejów wyznających ideologię czystej krwi, przekonany o własnych racjach, nawet jeśli świat zdawał się zwijać sam w sobie w próbach udowodnienia mu, że wcale tej racji nie ma. Wydaje się, że tę właśnie cząstkę Evan zabrał ze sobą do grobu - tę zdolność patrzenia na świat z politowaniem, tak, jakby wszyscy i wszystko było na poziomie znacznie niższym niż on sam. Dawno, dawno temu, w czasach, które dziś wydają mu się być jakby mglistym wspomnieniem z zupełnie innego życia, Julien czuł się jak młody bóg, wszechmocny i wszechpotężny, przed którym otworem stoi świetlista przyszłość pełna chwały i sukcesu, aż do momentu, w którym rzeczywistość strąciła go z piedestału i wylądował twarzą w błocie. W jakimś stopniu wciąż jest sobą, tym samym wyniosłym mężczyzną, który jednym uśmiechem jest w stanie zjednać sobie ludzi, jeśli tylko najdzie go ochota, sęk jednak w tym, że rzeczona ochota nie nachodzi go już prawie wcale. Stał się bardziej wycofany i znacznie mniej przebojowy, szczególnie w porównaniu z czasami szkolnymi, w których to nieraz uznawany był za urodzonego przywódcę i udowadniał, że na ten tytuł zasługuje, przewodząc grupie przyjaciół; miał w sobie coś takiego, co sprawiało, że ludzie zwyczajnie chcieli za nim podążać i słuchać, co ma do powiedzenia, niezależnie od tego, na jaki temat by się wypowiadał. Dziś woli raczej zatrzymywać własne zdanie dla samego siebie i nie dzielić się nim z innymi, jeśli nie widzi takiej potrzeby. Z wygadanego, pyskatego młodzika stał się nieco ponurym mężczyzną, który swoim milczeniem potrafi zniechęcić potencjalnego rozmówcę niemal równie skutecznie co beznamiętnymi spojrzeniami, i choć lata temu wszedł mu w krew nawyk przybierania maski pogodnego i skorego do dyskusji czarodzieja, gdy przebywa w towarzystwie, jego rodzina wie najlepiej, że od śmierci Evana zdarza mu się na przemian milczeć całymi dniami i wybuchać wściekłością bez żadnego większego powodu. Cięty język, z którego, można by rzec, od dawna był znany, dziś jest podszyty okrucieństwem. Wydaje się, że ze starego Juliena pozostała jedynie skorupa, maska pozorów utrzymywanych jedynie ze względu na reputację rodziny i konieczność dbania o dobre imię rodu, a jedno o Rosierze trzeba wiedzieć na pewno: mimo wszystko cały czas nie brak mu determinacji. W pewnym sensie to właśnie determinacja trzyma go przy życiu i nie pozwala ostatecznie machnąć na wszystko ręką i spędzić reszty dni w łóżku, rozpaczając nad własnym losem - determinacja i paląca żądza zemsty za śmierć brata. Bo i w tym aspekcie Julien zawsze przedstawiał sobą idealny stereotyp Ślizgona: był, jest i będzie mściwy i okropnie w swej zemście zacietrzewiony, gotów posunąć się dalej, niż ktokolwiek mógłby sądzić, patrząc na jego miły, choć w wyraźny sposób przebiegły uśmiech. Żadna krzywda wyrządzona jego rodzinie nie ujdzie płazem, żadne złe słowo rzucone pod jej adresem nie zostanie zapomniane. To prawda, od śmierci brata jest jakiś inny, może dlatego, że odebrano mu jedyną osobę, wobec której był bezwarunkowo lojalny i bezbrzeżnie oddany, jedyną osobę, którą kochał nad życie i dla której poświęciłby własne, gdyby tylko o to poprosiła. Zmienił się, zmienił się na gorsze, i nie ma już dla niego drogi powrotnej do tego, co było kiedyś, bo spalono wszystkie jego mosty, nawet nie pytając go o zgodę. Być może to właśnie dlatego stracił wszelkie skrupuły i zahamowania - być może tak naprawdę nigdy ich nie miał, bo był synem swojego ojca i jedynie wmawiał sobie i wszystkim wokół, że potrafi być przyzwoitym człowiekiem. Nie potrafi. Będzie oszukiwał, zabijał i ranił, będzie torturował i spiskował, i niszczył życia, tak długo i zacięcie, aż nie osiągnie swojego celu, nawet jeśli świetnie wie, że nic z tego nie przywróci życia Evanowi. Nic nie szkodzi. Świetnie wie też, że Evan właśnie tego by pragnął, a kim jest Julien, by czegokolwiek mu odmawiać, nawet po jego śmierci?
Historia: Jego rodzice nigdy nie byli w stanie dojść do porozumienia w wielu kwestiach, ale wydawało się, że jedna sprawa wyjątkowo ich poróżniła: płeć pierworodnego dziecka. Linnea Rosier ponad wszelką miarę pragnęła córki, idealnego dziecka, które mogłaby przyodziewać w sukienki i zabierać na zakupy na Pokątną, dokładnie tak, jak robiła to jej własna matka i matka jej matki. Pragnęła spokojnego życia z dziewczynką o kruczoczarnych włosach zaplecionych w warkocz. Jej mąż, jak każdy mężczyzna ponad wszystko ceniący tradycję i lubiący unosić się honorem, oczyma wyobraźni widział już wymalowane na niebiesko ściany pokoju dziecięcego i małego brzdąca płci męskiej biegającego po ogrodzie z umorusaną buzią. Kłócili się o to jeszcze zanim Linnea zaszła w ciążę i nie przestali praktycznie aż do samego porodu, choć obie matki i każda ciotka gotowe były zdzielić Theodore'a po głowie z oburzonym okrzykiem przestańcie się kłócić, to szkodzi dziecku!. Pomyśl o dziecku, powtarzały, sęk jednak w tym, że to właśnie dziecko było wszystkim, o czym młodzi Rosierowie mogli myśleć, po części z ekscytacją, po części z obawą; bo co, jeśli rzeczywiście urodzi się chłopiec? Co, jeśli dziewczynka? Ostatecznie Linnea nie potrafiła ukryć rozczarowania, gdy po trudnym porodzie położna oświadczyła: gratulacje, ma pani pięknego, zdrowego synka. Mały Julien byłby więc oczkiem w głowie ojca, gdyby nie fakt, że Theodore Rosier zdawał się panicznie bać wziąć dziecko na ręce w obawie, że przypadkiem coś mu zrobi, i choć kochał syna, na przestrzeni lat ani trochę nie nauczył się tej miłości okazywać, nawet gdy trzy lata później na świat przyszedł Evan, i o ile starszy z synów Rosierów zdawał się być niemal idealną kopią matki, o tyle młodszy był lustrzanym odbiciem ojca. Linnea, zawiedziona kolejnym męskim potomkiem, stała się jeszcze bardziej odległa i obu braciom jawiła się niczym bogini zasiadająca na swoim tronie - piękna, ale zimna i niedostępna. Niezależnie od tego, jak bardzo zabiegali o jej uwagę, rzadko słyszeli z jej ust ciepłe słowo, ojciec zaś, choć znacznie mniej wymagający, zwyczajnie nie potrafił okazywać uczuć, młodzi Rosierowie szybko więc uczepili się siebie nawzajem. Julien zawsze był dzieckiem rozpuszczonym, jednak wbrew przewidywaniom wszystkich krewnych nie popadł w chorą zazdrość na punkcie młodszego brata, który pojawił się w jego życiu znienacka i wywrócił je do góry nogami; być może w wieku lat trzech był na to po prostu za mały, a być może był to jakiś sygnał, którego nikt nie zdołał wtedy odczytać, prawda jest jednak taka, że od samego początku był wobec Evana nadzwyczaj opiekuńczy. Przez następne lata spędzał z nim każdą wolną chwilę, bawił i starał się uczyć tego, co sam wiedział i potrafił, i choć jak w przypadku każdego rodzeństwa i jemu zdarzało się złościć na młodszego chłopca, nigdy nie potrafił boczyć się na niego długo. Julien skończył jedenaście lat, poszedł do Hogwartu, gdzie, podobnie jak rodzice, przydzielony został do Slytherinu, jednak pierwsze trzy lata nauki nie były dla niego najłatwiejsze; miał złe oceny, średnio uważał na zajęciach, spóźniał się i pyskował profesorom, wszystko dlatego, że okropnie źle znosił rozłąkę z bratem, z którym widywać mógł się tylko na wakacje i Boże Narodzenie. Zmiana, która zaszła w nim na czwartym roku, kiedy to Evan sam zaczął naukę w Hogwarcie, była wręcz dramatyczna - jego wyniki poszybowały w górę, i choć wciąż miał niewyparzoną gębę, najwyraźniej znalazł sposób, by pyskowanie zmienić w sprytne docinki, odpowiednio przykre dla nauczycieli, ale nie na tyle niegrzeczne, by zarobiły mu jakąkolwiek karę. Większość wolnego czasu spędzał z bratem, szukając go na przerwach, siedząc z nim przy stole w Wielkiej Sali, pomagając mu w pracach domowych lub zwyczajnie rozmawiając aż do późna w nocy. Wszystko znów było na swoim miejscu, bo Rosierowie znów byli nierozłączni; wszechświat wrócił do swojego prawowitego stanu. Wybuchła Wojna Czarodziejów, ich ojciec przyjął Mroczny Znak; Juliena ani trochę to nie obchodziło. Nie z początku. Zaczęło go obchodzić dopiero, gdy poczuł, że Evan powoli mu się wymyka, przyciągany przez czarną magię, przez potęgę i władzę, które ta obiecywała. Julien był wtedy na siódmym roku, już praktycznie kończył naukę, i nagle dotarło do niego, że za chwilę nie będzie miał na brata żadnego wpływu - nie będzie miał pojęcia, co ten robi i z kim, bo jego samego już tam nie będzie, by nad wszystkim czuwać. Prawie zawalił przez to egzaminy, i w ciągu następnych lat niejednokrotnie dochodził do wniosku, że może lepiej byłoby, gdyby rzeczywiście niczego wtedy nie zdał; Dumbledore na pewno pozwoliłby mu poprawiać rok, a to byłby świetny pomysł - jeszcze jeden rok z bratem. Ale zdał, dostał pracę w Urzędzie Niewłaściwego Użycia Czarów i wszystko zdawało się być w porządku, tyle tylko, że nie było. Bo co z tego, że malowała się przed nim świetlana przyszłość, skoro nie miał przy sobie Evana, biednego, małego Evana, którego trzeba było chronić przed okrutnym światem? Prawdopodobnie popadłby wtedy w czystą rozpacz, gdyby nie spotkał Galeny Shafiq, świeżo upieczonej stażystki w Gringocie. Była piękna, inteligentna i pochodziła z dobrego rodu, i już samo to wystarczyło, by Julien zakochał się w niej na zabój - jak można było wtedy pomyśleć, z wzajemnością. Ślub wzięli niecałe dwa lata później, a Galena wprowadziła się do rezydencji Rosierów, i wydawać by się mogło, że tym razem wszystko rzeczywiście ułożyło się tak, jak powinno, ale rzeczywistość ma to do siebie, że nie lubi grzecznie pukać do drzwi, a raczej wywarzać je kopniakiem. Evan ledwie ukończył naukę w Hogwarcie, a już zgiął kark przed Lordem Voldemortem i podobnie jak ich ojciec przyjął Mroczny Znak. Julien nigdy by mu o tym nie powiedział, ale noc, w którą dotarły do niego wieści, przepłakał w poduszkę; nie usłyszał tego nawet prosto z ust brata, dowiedział się od ojca, dumnego z młodszego syna, który poszedł w jego kroki, ślepo wierząc we wszystko, co głosił jego nowy pan. Julien nie mógł pochwalić się podobną wiarą, podobnym przekonaniem, bo choć ideologię czystej krwi miał, cóż, we krwi, to jednak czytał gazety i widział rosnące z dnia na dzień liczby ofiar, i myśl o tym, że być może na liście zabitych ujrzy kiedyś imię i nazwisko brata, wpędzała go w czarną rozpacz. Tamtej nocy, spędzonej w objęciach żony, dotarło do niego, że nie ma wyboru - nigdy go nie miał, od chwili, w której jego ojciec poznał jego matkę. Był pionkiem w jakiejś wielkiej, niemożliwej do ogarnięcia umysłem grze, i walka z tym faktem nie miała absolutnie żadnego sensu. Jeszcze w tym samym miesiącu sam przyjął Mroczny Znak, a gdy wśród zebranych Śmierciożerców napotkał wzrok brata, wiedział, że cokolwiek zrobi, by zapewnić mu bezpieczeństwo, nie znajdzie w sobie dość przyzwoitości, by czegokolwiek żałować. Gdy Evan wspinał się po drabinie hierarchii popleczników Czarnego Pana, Julien stał u jego boku; gdy Evan rzucał Cruciatus na Bogu ducha winnego mugola, Julien wiedział, że nie potrafiłby kazać mu przestać; gdy Evan nieopatrznie odwrócił się tyłem do przeciwnika, Julien nie wahał się wykrzyknąć Avada Kedavra; a gdy Evan leżał zwinięty w łóżku z twarzą wykrzywioną bólem po tym, jak oberwał rykoszetem wyjątkowo paskudnego zaklęcia wybuchowego i odmówił wypicia eliksiru przeciwbólowego, Julien spędzał godziny, odsuwając mu włosy z oblanego potem czoła. Jego brat był przerażający, ale był też piękny w sposób, który tylko Julien był w stanie dostrzec i naprawdę, naprawdę docenić. Urodziła mu się córka, pucołowate zawiniątko, które kochałby całym sercem, gdyby tylko nie był synem swojej matki; gdyby tylko jego serce nie zostało już zagrabione przez kogoś zupełnie innego. Galena wiedziała - musiała wiedzieć, może od początku, może nie, to nie było istotne; może zupełnie jej to nie obchodziło, tak, jak nie obchodził jej Julien. Kłócili się coraz więcej, rozmawiali ze sobą coraz mniej, i można byłoby powiedzieć, że ich miłość zwyczajnie się wypaliła, sęk w tym, że Rosier nie był już nawet pewien, czy jakakolwiek miłość kiedykolwiek w ogóle ich łączyła. Galena zdradziła go raz, drugi, trzeci, wróciła do domu nad ranem, trochę zbyt pijana, by trzymać język za zębami, spojrzała mu prosto w twarz i powiedziała: wiesz, wyszłam za ciebie tylko dlatego, że masz pieniądze, status i ładną twarz. Chciał być wtedy wściekły. Chciał jej nienawidzić - ale nienawiść przyszła dopiero później, powoli wkradła się w jego serce, wypierając otępienie, które wypełniło go od środka tamtego wczesnego poranka, gdy jego świat powoli zaczął się rozpadać. Mijały miesiące, a on zaczął odwdzięczać jej pięknym za nadobne, biorąc do łóżka każdego, kto tylko się napatoczył, i wcale się z tym nie kryjąc. Galena była wściekła - i dobrze. Galena była zraniona - świetnie, tak właśnie powinno być. Nic go już nie obchodziły jej uczucia; teraz liczył się Evan, Evan i tylko Evan, zawsze Evan i nikt inny, Evan, o którym Julien myślał zbyt dużo, zbyt często, zbyt intensywnie, zbyt nie tak, jak powinien. A potem Evan został zamordowany. Jednego dnia śmiał się z czegoś podczas rodzinnego obiadu, a następnego leżał na stole w kostnicy Świętego Munga, zimny, nieruchomy i tak bardzo, okropnie martwy. Wojna się skończyła, Śmierciożercy, w tym Theodore Rosier, zaczęli trafiać do Azkabanu, a Evan wciąż był martwy. Ta świadomość towarzyszyła Julienowi każdej minuty każdego dnia; gdy składał zeznania przed Wizengamotem, gdy dziękował za oficjalny wyrok - ułaskawienie na podstawie zeznań ojca, który twierdził, że Julien pozostawał pod działaniem zaklęcia Imperius - i gdy bawił się z córką. Widział zatroskane spojrzenia matki i miał ochotę prychnąć z pogardą, powiedzieć: miałaś dwóch synów, którym nie raczyłaś okazać ani krztyny ciepła, a teraz zamiast synów masz nagrobek i wrak człowieka, więc w dupę sobie wsadź to swoje zmartwienie. Minęły trzy miesiące, potem sześć, potem rok, i Rosierowie odwiesili do szafy czarne stroje żałobne. Ale nie Julien. Julien cały czas nosi żałobę, choć w sposób bardziej prywatny, napędzany wściekłością i nienawiścią do ludzi, którzy odebrali mu jedyną osobę, za którą gotów był bez wahania oddać własne życie. Wciąż nie jest w stanie zrozumieć, jak jego rodzina mogła tak łatwo i wygodnie zostawić śmierć Evana w przeszłości, zakopać ją między kartami historii i tylko czasem wspomnieć go w rozmowie, jakby był dalekim krewnym, który wyjechał do Tybetu hodować jaki. Nienawidzi ich za to. Nienawidzi bardzo, bardzo wielu osób, i choć jeszcze parę lat temu nigdy by się o to nie posądził, dziś wie, jak bardzo wyzwalająca potrafi być nienawiść. Odbiera człowiekowi wszystkie skrupuły i zahamowania, zostawiając tylko z własnymi emocjami i uczuciami, i to piękna rzecz, nawet jeśli te emocje prędzej czy później strawią człowieka od środka.
Aparycja: Podobno gdyby nie odziedziczone po ojcu płowe włosy, byłby idealną kopią matki - trochę wyższą, bo mierzącą równe metr dziewięćdziesiąt, ale z tymi samymi bladozielonymi oczami i niewielkim stadem piegów na nosie, które zdaje się pojawiać znienacka za każdym razem, gdy tylko Julien przebywa na słońcu, całkiem dobrze widoczne na tle jego jasnej karnacji. Zawsze był dość szczupły, i choć zazwyczaj daleko mu było do chuderlaka, to jednak przez ostatnie dwa lata znacząco schudł. Ma prosty nos i wąskie wargi Parkinsonów, a także charakterystyczną dla nich linię szczęki - kanciastą, ale nie przesadnie silną. Mroczny Znak, który jeszcze rok temu zdobił jego lewe przedramię, dziś wyblakł na tyle, że jest praktycznie niezauważalny, jeśli nie wie się, że wciąż tam tkwi, tego samego nie można jednak powiedzieć o bliznach, które Julien wyniósł z jednej z potyczek z ludźmi Zakonu Feniksa; jedna z nich, długa i poszarpana, ciągnie się w dół od jego lewego obojczyka, sięgając niemal pępka, a druga, po poparzeniu, zdobi lewy bark i część ramienia.
Umiejętności: Płynnie w mowie i piśmie posługuje się językiem francuskim; od dzieciństwa gra na skrzypcach i ćwiczy kaligrafię. Kiepsko radzi sobie ze zwierzętami i z utrzymywaniem porządku, potrafi za to nad wyraz szybko czytać, ma też dobrą pamięć do szczegółów i twarzy, prawie nigdy nie zapamiętuje jednak imion.
Zdolności magiczne:
  • Posiada licencję na teleportację odkąd zdał test w wieku osiemnastu lat. Na czas dochodzenia została mu ona chwilowo odebrana; otrzymał ją z powrotem dopiero parę tygodni temu.
  • Potrafi posługiwać się magią niewerbalną, jednak najlepiej radzi sobie z nią w przypadku transfiguracji oraz zaklęć i uroków ofensywnych używanych w pojedynkach.
  • Świetnie radzi sobie z warzeniem eliksirów, nawet tych bardziej skomplikowanych, jednak nie uznaje się za mistrza w tej dziedzinie, jako że od ukończenia szkoły nieczęsto miał okazję wyciągnąć kociołek z piwnicy.
  • Na życzenie ojca wraz z bratem szkolony był w sztuce oklumencji. W przeciwieństwie do Evana, Julienowi udało się opanować ją w zaskakująco wysokim stopniu - potrafi zamknąć swój umysł na tyle skutecznie, że tylko czarodziej wyjątkowo uzdolniony w sztuce legilimencji jest w stanie odczytać jego myśli.
  • Nie jest w stanie wyczarować patronusa w żadnej formie.
Ciekawostki:
  • Jego pierwsza różdżka, zakupiona w Paryżu w 1967, wykonana była z berberysu i zawierała włos z głowy wili. Używał jej przez następną dekadę, do momentu, gdy uległa zniszczeniu podczas jednej z walk toczonych między Zakonem Feniksa a Śmierciożercami, przez co zmuszony był kupić nową. Aktualną posługuje się od niecałych czterech lat.
  • W czasach szkolnych jego ulubionymi przedmiotami były transfiguracja oraz zaklęcia i uroki, niepodważalnie najlepiej radził sobie jednak na zajęciach z eliksirów. Podobno jest nad wyraz utalentowany w tej dziedzinie, przez dłuższy czas rozważał nawet karierę alchemika, ostatecznie jednak zrezygnował z tego pomysłu, decydując się na pracę w Ministerstwie.
  • Gdy wraz z matką poproszony został o stawienie się w kostnicy Świętego Munga w celu potwierdzenia tożsamości zmarłego Evana, Julien rzucił się na obecnego w pomieszczeniu przedstawiciela Biura Aurorów, wrzeszcząc, że zabili mu brata. Musiał zostać siłą wyprowadzony z sali i napojony eliksirem uspokajającym, w przeciwnym razie z pewnością wydrapałby biednemu czarodziejowi oczy, a jego wściekłe zawodzenie podobno słychać było aż dwa piętra wyżej.
  • Nie interesuje się rozgrywkami Quidditcha, kiepsko idzie mu również gra w szachy czarodziejów.
  • Mimo pozycji obejmowanej w Ministerstwie, nigdy nie został dopuszczony do wewnętrznego kręgu podwładnych Lorda Voldemorta, co w gruncie rzeczy bardzo mu odpowiadało. Choć popierał jego ideologię, przerażały go śmierć i cierpienie, zarówno cudze, jak i to potencjalnie własne. Gdyby nie chęć chronienia brata, prawdopodobnie nigdy nie zostałby Śmierciożercą.
  • Razem z matką, żoną i córką mieszka w rodzinnej rezydencji Rosierów - dużym domu w stylu wiktoriańskim otoczonym dobrze zadbanymi ogrodami, mieszczącym się na walijskiej wsi.
  • Po pięciu latach pracy w Urzędzie Niewłaściwego Użycia Czarów otrzymał propozycję pracy z Departamentu Tajemnic, którą natychmiast przyjął. Od tamtej pory obejmuje stanowisko Niewymownego, a jego stałym miejscem pracy jest Sala Czasu.
  • Od lat cierpi na chroniczne bóle głowy, najprawdopodobniej związane ze zmianami pogodowymi; migreny te potrafią trwać nawet kilka dni i gdyby nie eliksiry przeciwbólowe, których zapas trzyma w gabinecie - pod kluczem, by Elektra przypadkiem się do nich nie dobrała - Julien nie byłby w stanie normalnie funkcjonować.
  • Od śmierci brata dręczą go koszmary, najprawdopodobniej będące odzwierciedleniem poczucia winy, z którym się zmaga; najczęściej śni mu się, że zmuszony jest patrzeć na śmierć Evana lub że morduje go własnymi rękoma. Za każdym razem budzi się z krzykiem i nie jest już w stanie zasnąć, często jest też na tyle roztrzęsiony, że nie potrafi zająć się czymkolwiek produktywnym. Nie przyznałby się do tego na głos, ale jedyną osobą, która jest w stanie na powrót go wtedy uspokoić, jest skrzatka domowa Rosierów, Błyskotka.
  • Koszmary, bezsenność i ogólnie pojęte niesnaski między małżonkami już jakiś czas temu doprowadziły do tego, że Julien i Galena nie dzielą ze sobą sypialni; kobiecie przypadła ta stara, jej mąż zaś na stałe wyprowadził się do jednego z pokojów gościnnych.
  • Nie odwiedza mugolskiej części Londynu, jeśli tylko nie jest to absolutnie konieczne. Jest za to właścicielem kamienicy na Bremondsey Wall, odziedziczonej po dziadku od strony matki, która przez lata stała pusta, zbierając jedynie kurz. Za namową matki parę lat temu Julien zdecydował się odnowić mieszkanie i wynająć je młodemu małżeństwu, które podobno niedawno doczekało się dziecka. Prawda jest jednak taka, że mężczyzna z dnia na dzień coraz bardziej żałuje tej decyzji - uważa, że przydałoby mu się ciche, spokojne miejsce, w którym mógłby odpocząć od pracy i rodziny, nawet jeśli tylko na chwilę.
  • Gdy w dzieciństwie użądlony został przez pszczołę, tylko szybka reakcja rodziny i natychmiastowa teleportacja do Świętego Munga ocaliły go przez śmiercią. Okazało się wtedy, że ma bardzo silną reakcję alergiczną na jad pszczeli.
  • Unika słodyczy i ostrych potraw, tych pierwszych ze względu na własny gust, a tych drugich ze względu na delikatny żołądek.
  • Latanie nigdy nie było jego mocną stroną, w przeciwieństwie do brata, który za czasów szkolnych grał w drużynie Quidditcha Slytherinu na pozycji pałkarza. Któregoś razu nie zdążył zablokować tłuczka, który złamał mu nos tak poważnie, że nawet mimo szybkiej interwencji szkolnego uzdrowiciela nos Evana do końca jego życia był dość zauważalnie krzywy.
  • Od pewnego czasu ma problemy z kontrolowaniem złości; jeśli ma zły dzień, byle co potrafi wyprowadzić go z równowagi do tego stopnia, że jest w stanie cisnąć ozdobnym wazonem matki w najbliższą ścianę. Nigdy nie posunął się jednak do rękoczynów.
Powiązania:
  • B ł y s k o t k a  -  skrzatka domowa Rosierów, z którą Juliena łączy dość specyficzna więź. Błyskotka jako jedyna potrafi uspokoić go, gdy budzi się z koszmaru, czasem nawet udaje jej się wciągnąć go w rozmowę o czymś zupełnie nieistotnym, żeby odwrócić jego uwagę od okropnego snu. Choć nigdy nie pałała miłością do Evana, którego uważała za zbyt okrutnego, wie, że w towarzystwie Juliena lepiej nie złorzeczyć na jego brata, i choć sam Julien wciąż traktuje ją w pierwszej kolejności jak służącą, jest do niej cieplej nastawiony niż większość czarodziejów do swoich skrzatów domowych. Ich relacja może opierać się na okraszonej wzajemnym przywiązaniem świadomości, że jedno z nich to podwładny, a drugie to jego pan, ale gdyby przyszło co do czego, Rosier nie pozwoliłby nikomu podnieść na Błyskotkę ręki.
Prowadzący: unholy | patykowyludek@gmail.com
Notka odautorska: Gdyby ktoś miał wątpliwości, tak, Julien był, jest i będzie głupio zakochany we własnym bracie. Jesteśmy chętni na wszystko, od nienawiści po przelotne romanse, ale chciałabym najpierw ustalić chociaż ogólny zarys fabuły. Lojalnie uprzedzam, że czasem trzeba mnie pogonić, bo potrafię się wlec z odpisywaniem. Poza tym żona może być do oddania, jeśli znalazłaby się dusza na tyle odważna, żeby napisać taką zołzę.

when our truth is burned from history by those who figured justice in fond memory, witness me  -  like fireweeping from a cedar tree.   know that my love would burn with me,   w e ' l l   l i v e   e t e r n a l l y .

sobota, 18 lipca 2020

Listen to your heart. It knows all things.

I'm not interested in immortality
I'm only interested in the taste of thetea


Imię: Isabelle
Nazwisko: Harris
Wiek: 20 lat
Status krwi: Czystej krwi
Edukacja: Beauxbatons, Bellefeuille
Różdżka: Giętka, włos z ogona jednorożca, angielski dąb, 12,5 cala
Praca: Sprzedawczyni w sklepie i herbaciarni w Szpitalu Świętego Munga
Związek: Brak
Orientacja seksualna: Heteroseksualna
Rodzina:
  • Arabell Harris – ciotka – czarownica czystej krwi w podeszłym wieku będąca bardzo majętną kobietą. Arabell straciła męża zaraz po urodzeniu drugiego syna, a sama oddała się w wir pracy na jednym z wyższych stanowisk w Ministerstwie Magii. Jej dzieci ukończyły edukację w Hogwarcie. Niedługo po ukończeniu przez nich szkoły, Arabell dowiedziała się o tragicznej śmierci brata i jego żony. Z wielką niechęcią przygarnęła do siebie Isabelle, którą traktowała niemalże jak swoją służącą.
  • Beniamin Harris – brat cioteczny – pierwszy z synów ciotki Arabell. Przydzielony został do Slytherinu, a kiedy zakończył swoje kształcenie wyjechał za granicę odnaleźć swoje powołanie. Kiedy wrócił zajął się opieką nad magicznymi stworzeniami. Nie ożenił się, ciągle mieszka z matką.
  • Ralph Harris – brat cioteczny – drugi z synów. W odróżnieniu od brata został przydzielony do Ravenclawu. Po zakończonej edukacji nie wyjechał z kraju, zajął się zbieraniem ziół i tworzeniem eliksirów, które dostarczał do apteki do Szpitala Świętego Munga.
  • Stephanie Harris – babcia – matka nieżyjącego ojca dziewczyny. Po ukończeniu szkoły przez Isabelle dziewczyna zamieszkała u niej. Starsza pani jest nieco świrnięta, przez większość swojego życia zajmowała się nietypowymi sposobami leczenia, co spotkało się ze sporym zainteresowaniem. Za młodu chciała zostać animagiem i zamieszkać w lesie, jednak coś poszło nie tak i Stephanie potrafi niektóre części swojego ciała zmienić w zwierzęce części.
Osobowość: Isabelle w początkowych latach swojego życia była bardzo nieśmiałą osobą. Dziewczynka była bardzo cicha i zamknięta w sobie, co spowodowane było surowością Arabell. Każda najmniejsza próba rozmowy z ciotką kończyła się na kłótniach i obwinianiu dziecka o wszelakie zło tego świata. Isabelle bez mrugnięcia okiem wykonywała każde najmniejsze polecenie nie zastanawiając się nad jego charakterem – każesz jej posprzątać? Ona bez problemu wyczyści coś jeszcze. Wspomnisz coś o ulubionym cieście, ale nie masz kiedy go zrobić bądź kupić? – Isabelle rzuci aktualnie wykonywane zajęcie, by uszczęśliwić cię kawałkiem ciasta. Dziewczynce zdarzyło się popełnić niewielkie występki niezgodne z prawem; jej bracia cioteczni często ją podpuszczali do robienia rzeczy, których sama nigdy by nie zrobiła.
Pobyt w szkole z dala od rodziny dobrze jej zrobił. Stała się bardziej asertywna, potrafi odmówić, ale nie umie patrzeć na krzywdę innych stworzeń. Isabelle nabrała nieco pewności siebie nie pozwoliła sobie na wykorzystywanie ze strony ciotki. Po zakończeniu edukacji, kiedy przeprowadziła się do babci, jej życie obróciło się o przysłowiowe sto osiemdziesiąt stopni. Isabelle jest chodzącą pewnością siebie, a jej drugim imieniem spokojnie może być optymizm. Uwielbia pomagać, każdego klienta traktuje jak serdecznego przyjaciela. Jest opiekuńcza w stosunku do innych.
Historia: Isabelle urodziła się jako wymarzone dziecko Thomasa i Penelope. Dziewczynce nie brakowało niczego, wychowywała się w wielkiej miłości całej rodziny. Beztroskie życie Isabelle zakończyło się, kiedy dziewczynka umiała już chodzić. Tego nieszczęsnego dnia jej rodzice mieli wybrać się do ciężko chorej kuzynki znajdującej się w mieście znajdującym się prawie na drugim końcu kraju. Ze względu na poważny stan kobiety małżeństwo śpiesząc się zdecydowali, że dostaną się do niej teleportacją. Jak to czasami bywa, coś poszło nie tak i obydwoje rozszczepili się w bardzo nietypowy sposób. Mimo bardzo szybkiej interwencji i podania odpowiednich leków rodzice Isabelle nie przeżyli tego. Od tamtej pory dziewczynką zajmuje się ciotka, Arabell. Kobieta traktowała ją bardzo surową, wykorzystywała w czym tylko mogła: w sprzątaniu, gotowaniu, praniu i usługiwaniu jej synom. Dopiero kiedy Isabelle zaczęła uczęszczać do szkoły ciotka odpuściła, a kiedy dziewczynka ukończyła edukację spakowała swoje rzeczy i zamieszkała u babci.
Aparycja: Isabelle mierzy niecały metr sześćdziesiąt wzrostu i jest szczupła. Ma jasną karnację, nawet jeśli spędzi na słońcu pół doby w dalszym ciągu będzie przypominać wampira. Jej roześmianą twarz zdobią szare oczy, lekko zadarty nosek oraz wąskie usta. Brązowawe włosy sięgają dziewczynie do piersi, najczęściej związuje kilka pasem z tyłu, zostawiając te krótsze z przodu. Isabelle lubi porządek, jednak jej grzywka bywa w wiecznym nieładzie. Dziewczyna uwielbia chodzić w sukienkach i innych szatach, do których ubiera długie skarpety i wysokie buty.
Umiejętności:
  • Isabelle świetnie dobiera zioła i herbaty. Jeśli czujesz ból lub niechciane emocje zajrzyj do niej, a ona na pewno ci doradzi.
  • Dziewczyna czasami nic nie je, pije wtedy wyłącznie herbatę.
  • W przyszłości chce zostać animagiem i zmieniać się w kota.
Zdolności magiczne: 
  • Isabelle potrafi wyczarować patronusa, który przyjmuje wygląd kota.
Ciekawostki: 
  • Najwierniejszym i jedynym przyjacielem Isabelle jest kocur o imieniu Snowflake. Ma długą śnieżnobiałą sierść i błyszczące błękitne oczy. Dziewczyna kupiła go na ulicy Pokątnej za 9 galeonów od razu po ukończeniu szkoły.
Powiązania: Brak
Prowadzący: Komentatorka (hw) | Kᴑϻɛɴᴛᴀᴛᴑᴙᴋᴀ#2670 (dc) | cdieeem69@gmail.com
Notka odautorska: Jestem otwarta na wątki o każdej tematyce, jednak szykuj się, że nie dam Ci spokoju, jeśli za bardzo się zaangażuję w pisanie. Robię bardzo dużo powtórzeń słownych, nie gryźcie mnie za to.

piątek, 17 lipca 2020

WHATEVER IT TAKES

I'm just a symbol to remind you that there's more to see
I'm just a product of the system, a catastrophe
And yet a masterpiece, and yet I'm half-diseased
And when I am deceased
At least I go down to the grave and die happily
Leave the body of my soul to be a part of me
I do what it takes

Imię: Vivien 
Nazwisko: Lièvremont
Wiek: 28 lat
Status krwi: Czystej krwi
Edukacja: Beauxbatons, Ombrelune
Różdżka: Giętka, pióro pegaza, grab, 15.5 cala
Praca: Archeolog, paleontolog, przewodnik muzealny, dokumentalista = kustosz dyplomowany, hobbystyczny fotograf.
Związek: Brak
Orientacja seksualna: Demiseksualny
Rodzina:
  • Silvain Lièvremont | 45 lat | Ombrelune - ojciec, będący dziedzicem słynnego rodu czarodziejów francuskich, od setek lat utrzymujących się w czołówce oraz na ustach śmietanki towarzyskiej. Zawsze wymagał, aby cała rodzina godnie reprezentowała ich jakże niezwykłe nazwisko, a także stosownie się zachowywała. Starał się przekazać dzieciom zarówno wytrwałość w zdobywaniu tego, co sobie zażyczą, a jednocześnie przygotowywał ich na trudności losu, jakie temu towarzyszą. Wspaniały mentor sztuk magicznych, doradca życiowy oraz znawca wszelkiego rodzaju win. W kronikach szkolnych zapisał się jako kolejny sukces, tak jak to powinno się odbywać z pokolenia na pokolenie.
  • Antoinette Lièvremont | 44 lata | Bellefeuille - matka kochająca naturę na równi ze swoim mężem. Silvain poznał ją w Beauxbatons i celowo na pierwszym spotkaniu pomylił z jedną z nimf leśnych, jakie śpiewają tam podczas wszelkich posiłków. Jej uroda oraz introwertyczne, delikatne usposobienie, a także wiecznie wydobywająca się z niej dobroć, sprawiły, że stała się wręcz symbolem własnego domu. Na co dzień można ją spotkać zaczytaną w książkach lub odpowiadającą na listowną korespondencję od przyjaciółek-czarownic z lat szkolnych i nie tylko.
  • Lorie Lièvremont | 27 lat | Bellefeuille - siostra, z którą dzieli Viviena jedynie rok różnicy. W szkole nauczyciele mawiali często nawet w jej obecności, że całkowicie wdała się w matkę i nie celowo mylono ich imiona. Jej odwaga oraz lojalność względem ludzi, jakich zdecydowała się do siebie dopuścić, przyciągnęły uwagę znajomego z domu jej brata - Thierry’ego Pomeroy. Ich ekstrawagancki ślub jeszcze długo odbijał się echem w towarzystwie czarodziejskim. Oczywiście dżentelmen odbył bardzo poważną rozmowę z ojcem dziewczyny, którego rzecz jasna prosił o jej rękę. Lorie i Thierry zdecydowali się tylko na jedno dziecko. 
  • Iris Lièvremont | 25 lat | Papillonlisse - najmłodsza z sióstr, ostatnie dziecko w rodzinie, które przyszło po Lorie dwa lat później. Dusza artystyczna, dzięki której pewna stara posiadłość została szybko przekształcona w galerię dzieł sztuki, odbudowano też jej zbyt spróchniałe części i zmieniono całkowicie wystrój na nieco bardziej nowoczesny, choć nie zrezygnowano z antyków całkowicie. Iris wyszła za swojego pierwszego kompana z lat szkolnych, który razem z nią rozpoczął przygodę w magicznym świecie artystycznym jako projektant wnętrz, a również malarz. Tamten także o dziwo przeszedł próbę ojca, choć Iris obawiała się najgorszego po niezmiernie poważnej minie mężczyzny podczas oznajmiania jej werdyktu końcowego. Posiadają łącznie trójkę dzieci.
  • Constantin Vérany | 46 lat | Ombrelune - wuj Viviena, jego żona zginęła w wypadku. Od tamtej pory zawsze przyjeżdża do rezydencji Lièvremontów na święta. To ten rodzaj żartownisia, jaki rozluźnia napinającą się atmosferę przy stole i nie znający umiaru w winie, za co ze szwagrem bardzo mocno się polubili. Antoinette na sam jego widok przed drzwiami woła męża, który zawsze wita go z szeroko otwartymi ramionami. Nie należy zostawiać ich samych z trunkami i różdżkami, bo to źle się kończy. 
Osobowość: One of the basic rules of the universe is that nothing is perfect.
Od najmłodszych lat podejrzewano u niego upośledzenie w postaci Zespołu Aspergera ze względu na jego ograniczenia. Chłopiec wykazywał się brakiem chęci współpracy lub jej nieumiejętnością podczas wykonywania jakichkolwiek zadań w grupie. Posiadał kłopoty z porozumieniem się ze słuchaczami w każdej kwestii. Jeszcze większe problemy pojawiają się z tworzeniem u niego głębokich więzi emocjonalnych, zwłaszcza zawieraniem przyjaźni, nie wspominając już o związkach typowo romantycznych, stanowiących dla niego wyjątkową abstrakcję. O ile ktoś ma ochotę za nim biegać, snuć wizje o tym jakby to mogło wyglądać - bycie razem, o tyle należy się pogodzić już na samym wstępie z rzeczywistością, a mianowicie, że nie dość, iż tego najzwyczajniej nie zauważy przez bardzo długo, to jeszcze pomarudzi, pokręci głową z niedowierzaniem, a na koniec stwierdzi, że nie ma czasu. Do tego pokroju człowieka trzeba anielskiej cierpliwości albo zaciętości typowo demonicznej, tak mawia jego ciotka i o dziwo w tej kwestii ma rację. Nie robi tego specjalnie lub by kogoś zranić, po prostu tego kompletnie nie rozumie i coś wyraźnie przeszkadza mu w pojęciu podstaw psychologii ludzkiej w praktyce.
Paradoksalnie z drugiej strony nie ma najmniejszych trudności z pochłanianiem wiedzy. Potrafi czytać dwadzieścia tysięcy słów na minutę dzięki pamięci ejdetycznej (zdolność odtwarzania złożonych obrazów, tekstów, dźwięków i innych obiektów z bardzo dużą dokładnością).
People often mask shame with pride. Those people are fools. For pride is not the opposite of shame but the source. The only cure for either, is humility.
Pomimo powyższych utrudnień, ciężko go posądzić o brak wyrozumiałości czy empatii. Vivien zna swoje miejsce, ale nie oznacza to, że jak będzie trzeba, to nie postawi na swoim. Otóż nagle z cichej zjawy przeistacza się w stanowczego, zdecydowanego mężczyznę, który zabiera głos do krótkiej, ale jakże trafnej oraz wybitnie sformułowanej wypowiedzi. Nie zezwoli na to, aby ktoś w jego obecności nie umiał uszanować jego lub innych ludzi. Na prawdziwego obrońcę pod aspektem fizycznej walki się jednak nie nadaje, znacznie lepiej wyszłoby mu to za pomocą magii, co z kolei tworzy kolejne komplikacje… Ponieważ szczerze jej “nie cierpi” i gdyby miał możliwość rozpoczęcia swojego życia po raz kolejny, to kompletnie wymazałby ją ze swojej egzystencji.
When we are no longer able to change a situation, we are challenged to change ourselves.
Nie znajdzie się nikogo bardziej wierzącego w coś tak zwyczajnego jak ewolucja. Viv wierzy w rozwój społeczeństwa, a już najbardziej swój własny, nie dopuszczając tym samym do świadomości innych możliwych scenariuszy. Skoro urodził się czarodziejem, to nie rozpaczał nad tym ani nie zamykał się w sobie, niosąc ten ciężar z daleka od reszty, samotnie, aczkolwiek z godnością. Pogodził się z tym, że będzie musiał odbyć specjalną edukację, zapanować nad czymś dziwnym, odmiennym od logicznego świata matematyki czy mniej lub bardziej poukładanych faktów historycznych. Jego rodzice zawsze mówili, że zdobył za szybko zbyt dużą dojrzałość, która potem przełożyła się na jego wybitne osiągnięcia naukowe w tych dziedzinach lub sztukach, za jakimi tak naprawdę w ogóle nie przepadał. Wiedział jednak, iż były konieczne do tego, aby mógł swobodnie przejść dalej - do kolejnego etapu nauczania… Tego, jaki sam sobie obrał i za wszelką cenę posiąść pragnął. 
Dissatisfaction is a great starting point, for it is right there that we have the most power, strength, and energy to push change through.
Historia: Urodził się w bogatej rodzinie szanowanego, francuskiego rodu czarodziejów czystej krwi jako pierworodny syn. Po ukończeniu szkoły magii rozpoczął studia w Londynie, gdzie się przeprowadził i przez pierwsze lata żył w akademiku. Potem zaczął wynajmować mieszkanie w kamienicy, które właściwie już mu zostało do lat obecnych, a nierozpakowane kartony nadal się kurzą z braku czasu oraz miejsca na ulokowanie ich zawartości w jakieś sensowne miejsca. Zdecydowanie częściej przebywał za granicą na rozmaitych wykopaliskach pod namiotem, gdzie nawykł do koczowniczego trybu życia o niskiej jakości. Już w trakcie studiów odbył swoje pierwsze wyjazdy w pogoni za skamielinami, więc z czasem zbierało się ich coraz więcej, dzięki czemu angielskie muzeum historii naturalnej stopniowo zapełniało się jego kolejnymi znaleziskami. Dzika pasja Viviena nie została nigdy podzielona przez któregokolwiek z członków rodziny, ale zaakceptowali to... Z trudem. Po latach.
Obecnie częściej siedzi w archiwach niż kopie na dalekim terenie, co nie jest dla niego w najmniejszym stopniu gorsze. Właściwie można powiedzieć, że kończy zmianę z nocnym strażnikiem muzealnym, który nazywa się Larry Wisconsin. Nie są do siebie wrogo nastawieni ani nie wchodzą sobie w drogę, ostatnio wymieniają się nawet ulubionymi słodyczami i przynoszą nawzajem kawę, co jak na Viva oraz jego ułomność socjalną, to całkiem spory krok do przodu po licznych porażkach podczas etapu dwoistej edukacji. 
Aparycja: Metr osiemdziesiąt pięć czystego nieszczęścia wpadającego na ludzi, spychającego ze stołu nieświadomie poustawiane na nim przedmioty… W efekcie nieposiadającego najmniejszego cienia gracji w ruchach. Ma tendencje do zapominania o tym, że powinien dobrać skarpety w parę, tamtą koszulę nosi już trzeci dzień i nie golił się od tygodnia. Na jasnobrązowych włosach ma błękitne pasemko po spotkaniu z wrednym kwieciem magicznym, który postanowił podzielić się swoim barwnym pyłkiem poprzez naplucie na nastolatka. Nie dało się cholerstwa zmyć, więc postanowił się pofarbować. Złotą spinkę dostał od ojca na urodziny, a bransoletkę z błękitnymi perełkami od młodziutkiej, nieświadomej gafy siostrzenicy. Obie rzeczy nosi równie często, co swoje okulary, które mu się brudzą statystycznie częściej, niż trzeba, tak więc przeciera je wiecznie ściereczką. Wynika to z nerwowej gestykulacji, dotykania twarzy, rozczesywania palcami włosów w ramach upustu emocji. Z reguły na wyjazdy zakłada swój kapelusz (bardzo zbliżony wyglądem do tego należącego do Indiana Jones). Tylko na uroczystości ubiera się mniej chaotycznie, choć jego zachowanie nadal pozostaje tak samo niedobrane. Kupuje jedynie tańsze garnitury, ponieważ (zawsze) zachlapie je napojem lub ubrudzi ulubionym sosem rodzinnym.
Umiejętności:
  • Nauki ścisłe - opracowane na równi z poniższymi, choć nie jest typowym ścisłowcem.
  • Nauki humanistyczne - pojęte na maksymalny poziom, inaczej nie mógłby być szanowanym kustoszem dyplomowanym ze specjalizacją w paleontologii, jakiej postanowił się oddać.
  • Prawo jazdy - zdobyte dopiero za trzecim razem, nie należy go pytać dlaczego, bo zawsze się krzywi na samo wspomnienie.
  • Złota rączka - potrafi naprawić najbardziej psujące się sprzęty w domostwie, dlatego podczas dość rzadkiego urlopu odwiedza siostry najczęściej z tego powodu.
  • Fotografia - to jego hobby, jakie pozwala mu się odstresować, a jednocześnie może je zabrać ze sobą do pracy. Umiejętnie bardzo potrafi wykonać fotografie, a to wcale nie jest tak proste, jakby się mogło wydawać.
Zdolności magiczne:
  • Obrona Przed Czarną Magią - nadal utrzymywana na wysokim poziomie.
  • Transmutacja - zdana nisko w porównaniu z resztą przedmiotów.
  • Zaklęcia - pamięciówka. Dla Viviena to naprawdę spora łatwość w uczeniu się, choć nie wykorzystuje ich na co dzień, to nadal dzięki swojej zdolności je wszystkie pamięta.
  • Eliksiry - zamiłowanie do tego ma po matce, a zostało kultywowane ono przez Lorie.
  • Zielarstwo - kolejna dziedzina typowa dla jego siostry, której uczyli się z zamiłowaniem razem.
  • Astronomia - zna się na niej wspaniale dzięki równie doskonałemu prowadzącemu, który był dla niego drugim mentorem po ojcu.
  • Opieka Nad Magicznymi Stworzeniami - Vivien nie jest tak łagodny wobec zwierząt co Lorie ani nie ma “kobiecej dłoni”, ale dzięki jej pomocy całkiem dobrze się odnalazł na tych specyficznych lekcjach.
  • Runy - dziwne znaki używane w dziwnych celach. Tak by je określił, choć był w tym zwyczajnie przeciętny.
  • Lekcje Latania - dorobił się na nich wielu wyzwisk, dlatego unikał ich jak ognia. Ostatecznie udawało mu się z nich zwalniać po wielu skręceniach kostek czy złamaniach, będących ich skutkami ubocznymi.
  • Historia Magii - z tego był najlepszy, co do tego nie należy mieć wątpliwości. 
Ciekawostki: 
  • Jego patronusem jest Archeopteryx (zwany również pra-ptakiem i z niemieckiego Urvögel - pierwszy ptak, to rodzaj późno-jurajskiego teropoda, przez niemal wszystkich badaczy uważanego za przedstawiciela linii wiodącej do ptaków [Avialae]. Ze względu na kompletność materiału i historyczne znaczenie odkrycia, archeopteryks [to spolszczona nazwa] jest jednym z najlepiej rozpoznawalnych rodzajów kopalnych).
  • Przed pracą nawiedza ulubione kawiarnie w Londynie. Dosłownie, bo zaszywa się w kącie i ludzie zapominają o jego istnieniu... Jak się więc w końcu ruszy po następną kawę, to najczęściej się wzdrygają, bo przecież przed chwilą tam nikt nie siedział.
  • Cieszy się szczęściem głupca, że nie musiał do tej pory wymieniać wnętrza swojej różdżki, bo by się zgubił na Ulicy Pokątnej. Angielski świat magiczny jest dla niego enigmatyczny i pomimo tylu lat w Londynie - nadal nie przeszedł tej kluczowej granicy, uznając ten zabieg za zbędny.
  • Nie da się po nim rozpoznać na pierwszy rzut oka czarodzieja w najmniejszym stopniu, bowiem żyje i wypowiada się jak najzwyczajniejszy mugol. Zapytany przez bardziej uważnego czarodzieja o powiązania z tym półświatkiem, najczęściej uśmiecha się głupkowato i wzrusza bezradnie ramionami.
  • Stara się nie przeklinać, a jak już mu się wymsknie coś po francusku, to zakrywa usta z zażenowaniem na twarzy i przeprasza w obu językach.
  • Rodzice nadal po wielu latach próbują go zeswatać z córkami z wysokich rodów czarodziejskich. Bezskutecznie, kobiety uciekają od niego po pierwszej wymianie zdań. Spodziewały się w końcu kogoś znacznie bardziej reprezentatywnego z tej rodziny, a nie chuderlawego dziwaka od książek, jakiego mijały na korytarzach.
Prowadzący: Nadchodzący Koszmar, Howrse: Fugitive Raven, gmail: fugitiveraven@gmail.com
Notka odautorska: Jak są postacie zdolne do wytrzymania z tym dużym-dzieciakiem-niezdarą, to zapraszam do wątku X’D Tylko mnie uprzedźcie, że wpadliście na ten szalony pomysł.
Wizarding World